Cassidy Laura - Latimarowie 03 - Moc przeznaczenia(1),
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LAUR A
CASSID
Y
przeznaczeni
a
Mo
c
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W pewien gorący sierpniowy dzień, o wczesnym zmierzchu,
Judith Springfield podjechała w pobliże dworu, który zbudowa
ny był na łagodnym wzgórzu. Dziewczyna poprosiła kuzyna Jo
sepha Weeksa, by zatrzymał kuca, na którym razem podróżo
wali, pragnęła bowiem z dystansu przyjrzeć się miejscu, gdzie
miała spędzić kilka najbliższych lat. Podczas krótkiego postoju
chciała również nabrać odwagi przed spotkaniem z jej przyszły
mi chlebodawcami, ludźmi, których dotychczas nie widziała na
oczy.
- Można by dorzucić kamieniem, a my tu sterczymy nie
wiadomo po co - marudził Joseph, który był na nogach od świtu
i marzył tylko o sutej kolacji. Właśnie teraz zasiadałby do stołu
we własnym domu, gdyby nie żądanie matki, która poleciła mu
zawieźć kuzynkę Judith, pannę dziwaczną i kapryśną, do Mai
den Court, by tam przekazać ją w ręce ciotki Mary Weeks, ku
charki. Kuc był krzepki, więc oprócz nich dwojga dźwigał rów
nież rzeczy Judith oraz dzban wybornego miodu.
Panna Springfield mieszkała w tych stronach od niedawna.
Przyjechała do wioski na początku lata i wtedy Joseph dowie
dział się, że Judith jest córką młodszej siostry matki. Zarówno
on, jak i pozostali młodzieńcy z wioski zdumieni byli odmien
nością dziewczyny. Jej włosy nie były, jak to zwykle bywa, jas
ne lub ciemne, tylko ni to kasztanowe, ni to czerwone i w pro
mieniach słońca każdy mógł ujrzeć ich bezwstydną płomienną
barwę. Inne panny gapiły się na ludzi niebieskimi lub piwnymi
oczyma, ta zaś, jakby na złość - szarymi. Wszystkie młode ko
biety miały zwyczajne nogi i piersi, i tylko figura Judith przy
kuwała rozognione spojrzenia parobków, którzy wodzili za nią
rozpalonym wzrokiem jak psy za gnatem. Z tej zresztą przyczy
ny powstało w wiosce wiele zamieszania.
Jednak zainteresowanie panną Judith wprędce osłabło, a to
z racji jej dziwacznego usposobienia. Joseph, mimo że lubił
swoją kuzynkę, mógłby o tym wiele powiedzieć.
Po pierwsze, była rozmiłowana w księgach. Przywiozła ich
ze sobą chyba z dziesięć i gdy tylko znajdowała wolną chwilę,
od razu siadała do lektury. Po drugie, jeśli już coś powiedziała,
to nigdy wprost i po ludzku, tylko tak jakoś górnolotnie, że aż
słuchacza ogarniała złość.
Pewnego dnia gruchnęło po okolicy, że panująca od niedaw
na królowa wpadła na wołający o pomstę do nieba pomysł, by
wszyscy jej poddani, niezależnie od wieku, opanowali sztukę
czytania i pisania, jakoby bowiem nigdy nie jest za późno na
ćwiczenie się w tych umiejętnościach. Może i tak, lecz nie
w tym rzecz. Monarchini widocznie nie wie, że większość
mieszkańców Anglii zrywa się z łóżek o brzasku, wychodzi
w pole i ściąga do domów o zmroku, śmiertelnie zmęczona.
Więc jak tu znaleźć czas na jakąś tam naukę! To dobre dla pro
boszczów i prawników, i tych wszystkich, którzy z kreślenia li
ter czerpią dochody. Tak przynajmniej uważał Joseph, parobek
pracowity i o gołębim sercu, lecz pozbawiony większych ambi
cji z wyjątkiem tej, by upodobnić się do swego ojca, co pozwoli
mu spokojnie dotrwać do sędziwego wieku.
Największe jednak z dziwactw Judith dotyczyło zalotów. Nie
minęły bowiem od jej przyjazdu nawet dwa tygodnie, jak poja
wili się pierwsi dwaj adoratorzy i nuż prosić ojca Josepha, by
pozwolił im złożyć uszanowanie mieszkającej pod jego dachem
pannie. Stary Jonas, aczkolwiek zaskoczony tempem wydarzeń,
wyraził zgodę, bo wiedział, że żaden młody parobek długo nie
usiedzi w domu i szybko znuży się pracą w polu, jeśli w odpo
wiednim czasie nie zdobędzie żony. Tak więc Judith, zachęcana
przez wujostwo, zaczęła pojawiać się na wiejskich zabawach
w towarzystwie dwóch osiłków. Oczywiście umizgi zakończyły
się oświadczynami, te zaś - ofuknięciem.
Pierwszy nieszczęśnik przyjął odmowę z godnością, lecz
drugi nie ustąpił i ulotne słowa postanowił zastąpić dalece bar
dziej konkretną obłapianką. Srodze się jednak przeliczył, za cały
zysk bowiem ostała mu się podrapana i obita gęba. Od tego
głośnego wydarzenia każdy okoliczny parobek wiedział, na co
stać Judith Springfield i jakie ta panna ma zdanie o wiejskich
chłopakach.
Wujostwo, mimo że w ich domu liczyła się każda łyżka stra
wy, byli dobrymi i pogodnymi ludźmi, toteż dali dziewczynie
wolną rękę i nie nakłaniali jej do małżeństwa. Judith doświad
czyła w swoim krótkim, bo zaledwie szesnastoletnim życiu tak
wiele bólu i zmartwień, że tylko człowiek o kamiennym sercu
dorzuciłby jej dalszych.
- No i jak, napatrzyłaś się? - spytał Joseph.
- Piękny dom, urocze miejsce.
Chłopak pomrukiem potwierdził tę ocenę. Jego rodzina
związana była z Maiden Court od lat, również jego rodzice, za
nim jeszcze wydzierżawili kawałek ziemi i stanęli na swoim,
tutaj pracowali. W tej chwili do dworskiej czeladzi zaliczało się
czterech Weeksów: kucharka, jej dwie pomocnice oraz stajenny
Walter. I wystarczy, pomyślał Joseph, jako że we wszystkim
trzeba zachowywać miarę. Kiedy jednak dziedziczka uznała, że
potrzebuje kogoś do swego najmłodszego synka, pomyślała
o rodzinie, z którą zżyta była od lat i której uczciwość ceniła
sobie wysoko. W ten sposób przed Judith pojawiły się nowe
perspektywy.
Bess Latimar była prawdziwie wielką damą i jako żona ba-
roneta cieszącego się łaskami królowej Elżbiety*, a to z uwagi
na jego przyjaźń z ojcem monarchini, królem Henrykiem**,
mogła przyjąć na opiekunkę do dziecka nawet pannę z rycer
skiego domu. Jednak lady Bess zawsze twierdziła, że chce być
bliżej swojego ludu, mając zaś bardzo dobre stosunki z Week-
sami, im przede wszystkim przedstawiła swój problem, oni zaś
zaproponowali usługi Judith.
Tylko że Judith, zdaniem Josepha, poza pokrewieństwem nie
miała nic wspólnego z rodziną. Poza tym zupełnie nie nadawała
się na piastunkę dziecka i damę do towarzystwa. Ktoś taki musi
być przecież pogodny i wesoły, a Judith niedawno straciła
wszystkich swoich bliskich. Na myśl o tym Josephowi aż drę
twiały wargi, a po plecach zaczynały latać mrówki.
Nikt nie wiedział, dlaczego żywioł, który zabrał siedem ludz
kich istnień, oszczędził Judith. Dzieci udusiły się dymem i tylko
jedno z nich, gdy wreszcie sąsiadom udało się sforsować drzwi
i wynieść ciała, poruszyło się i zachłysnęło świeżym powie
trzem. Szczątki rodziców dopiero nad ranem odgrzebano spod
zgliszcz. Spłonęli w łóżku, które stało w pobliżu kominka, skąd
rozprzestrzenił się ogień. Przyczyną pożaru było zajęcie się su
szących się ubrań.
Wiele rodzin w Davon chciało zaopiekować się cudem ocalałą
Judith, Springfieldowie bowiem byli powszechnie lubiani i szano-
* Elżbieta I Tudor - 1533-1603, córka Henryka VIII i Anny Boleyn, królowa
Anglii od 1558. Za jej panowania Anglia stała się mocarstwem europejskim
i potęgą gospodarczą, nastąpił też wielki rozkwit kultury (tzw. okres
elżbietański). Wszechstronnie wykształcona i niebywale inteligentna, choć
niezbyt urodziwa, znana była z osobistego uroku. Odrzuciła tłumy
konkurentów z królewskich rodów, kontentując się towarzystwem swoich
licznych faworytów
**Henryk VIII Tudor- 1491-1547, król Anglii od 1509
[ Pobierz całość w formacie PDF ]