Camp Candace - Hiszpański posag (1998)Philip&Cassandra, Camp Candace
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
posag
Candace Camp
CANDACE CAMP
Hiszpański
posag
PROLOG
Przez uchylone drzwi do pokoju wsunął się mężczyzna.
Świeca w jego dłoni dawała niewiele światła, wystarczało go
jednak, by dostrzec zarysy łóżka.
LeżaÅ‚a na nim odwrócona plecami, a jej ukrytych pod poÂ
Å›cielÄ… kobiecych ksztaÅ‚tów mógÅ‚ siÄ™ tylko domyÅ›lać. PrzystaÂ
nął nieco skonsternowany. Sądził, że będzie na niego czekała
i na powitanie wyciÄ…gnie ku niemu ramiona z takim samym
entuzjazmem, jaki okazywała mu, gdy byli wieczorem
w oranżerii. Przysunął świecę do łóżka. Światło padło na jas-
ne włosy rozsypane na kołdrze i poduszkach. To były te same
złociste włosy, które zwróciły jego uwagę nawet bardziej niż
harmonijne rysy twarzy tej panny.
Odstawił świecę na stolik, zgasił ją jednym dmuchnięciem
i wsunął się pod kołdrę. Panna nie dała znaku życia, zaczął
więc podejrzewać, że tylko udaje uśpioną. Dziwne byłoby,
gdyby naprawdę zasnęła, skoro sama wyznaczyła mu schadz-
kę o północy. Może chciała zachować pozory niewinności...
a może wydawało jej się, że w ten sposób bardziej go rozna-
miętni? Ha, musiał przyznać, że leżeć przy ciepłym, bezwol-
nym ciele niczym nieskrÄ™powanej kobiety jest bardzo przyÂ
jemnie.
OdetchnÄ…Å‚ zapachem zÅ‚ocistych wÅ‚osów i ostrożnie otoÂ
czył ją ramieniem. Natychmiast obudziło się w nim pożąda-
6
nie. Ledwo wyczuwalny aromat róż poruszał wszystkie jego
zmysÅ‚y. ByÅ‚ znacznie bardziej ekscytujÄ…cy niż ciężki, intenÂ
sywny zapach, który otaczaÅ‚ jÄ… po poÅ‚udniu. OdsunÄ…wszy jeÂ
dwabiste pasmo włosów, raz i drugi czule pocałował jej kark.
Gdy cicho westchnęła, mimo woli siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. ZachÄ™Â
cony, powoli wÄ™drowaÅ‚ wargami w stronÄ™ policzka, przelotÂ
nie zatrzymawszy siÄ™, by popieÅ›cić pÅ‚atek ucha. JednoczeÅ›Â
nie wsunÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ pod koÅ‚drÄ™. Panna miaÅ‚a na sobie zwykÅ‚Ä… biaÂ
Å‚Ä… koszulÄ™ nocnÄ…. Skromność tego stroju bardzo go zaskoczyÂ
ła, i to jednak wydało mu się szalenie ekscytujące. Nigdy
w życiu nie przypuszczałby, że ta gołąbeczka jest taka biegła
w sztuce uwodzenia. Noc zapowiadała się dużo atrakcyjniej,
niż początkowo sądził. Ucieszył się, że w końcu zmienił
zdanie i postanowił wbrew wszystkiemu przyjąć zaproszenie
Joanny.
Jego dłoń poznawała kształty ciała przez cienką tkaninę.
Przesunął ją po wzgórkach piersi, zarysie bioder, poświęcił
chwilę wnętrzu ud i płaszczyźnie brzucha. W tyczeniu szlaku
pocaÅ‚unków przeszkodziÅ‚ mu baweÅ‚niany koÅ‚nierzyk. ZnieÂ
cierpliwiony rozpiął kilka guziczków i nieco zsunął koszulę,
RamiÄ™ panny okazaÅ‚o siÄ™ bardzo zgrabne. Mleczna skóra zaÂ
chÄ™caÅ‚a do pieszczot. Ostrożnie powiódÅ‚ po niej palcem. ZdaÂ
waÅ‚o mu siÄ™, że dotyka jakiegoÅ› tajemniczego kwiatu. PochyÂ
lił się i z namaszczeniem go pocałował.
Mocniej przygarnÄ…Å‚ do siebie pannÄ™ i wtedy wyraźnie poÂ
czuÅ‚, jak krÄ…gÅ‚e, ma poÅ›ladki. Podekscytowany tym odkryÂ
ciem wsunÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„ miÄ™dzy uda i usÅ‚yszaÅ‚ w odpowiedzi ciÂ
che jęknięcie. Jeśli nawet wcześniej panna spała, teraz bez
wÄ…tpienia już siÄ™ ocknęła, choć nadal nie dawaÅ‚a tego po soÂ
bie poznać.
7
ZamknÄ…Å‚ oczy, by podczas pocaÅ‚unków nic nie przeszkaÂ
dzało mu w rozkoszowaniu się gładkością jej skóry i coraz
bardziej wymyślnymi pieszczotami. Panna odwróciła się ku
niemu z uroczym westchnieniem i objęła go za szyję.
Wreszcie spotkaÅ‚y siÄ™ ich usta. CiepÅ‚e, miÄ™kkie wargi rozchyÂ
liły się pod naporem jego języka. Pocałunek stał się namiętny.
Przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ walczyÅ‚ z dÅ‚ugÄ… koszulÄ… nocnÄ…, jedÂ
nak udaÅ‚o mu siÄ™ podciÄ…gnąć jÄ… na tyle, by dotknąć obnażoÂ
nego ciała. Palcami wspiął się po gładkim udzie, aż poczuł
upragnioną wilgoć. Panną drgnęła, ale wyraźnie zaprosiła go
do dalszych pieszczot.
Bardzo podobał mu się rozwój wydarzeń. Doprawdy nie
oczekiwaÅ‚ takiego zachowania po pannie Moulton. W pierwÂ
szej chwili wydała mu się banalna i natrętna, uznał więc, że
nie warto zaprzątać nią sobie głowy. Wieczorem odezwała
się w nim jednak ciekawość, która kazała mu przedsięwziąć
wyprawÄ™ do jej pokoju. Ale teraz...
Teraz okazało się, że nie ma w niej ani krzty wyrachowania,
tak spontanicznie poddawaÅ‚a siÄ™ pieszczotom. TrafiÅ‚a mu siÄ™ wyÂ
jÄ…tkowa kobieta. Jej westchnienia i pocaÅ‚unki Å›wiadczyÅ‚y o wielÂ
kiej namiÄ™tnoÅ›ci, a widoczny brak doÅ›wiadczenia tylko go urzeÂ
kał. Nie pamiętał, kiedy ostatnio kobieta tak go ekscytowała.
Magia pieszczot czyniła swoje. Panna znów raz czy dwa
słodko westchnęła... i nagle otworzyła oczy. W tej samej
chwili szarpnęła siÄ™ i krzyknęła. UniósÅ‚szy gÅ‚owÄ™, uÅ›miechÂ
nął się do niej, sądząc, że znalazła spełnienie, ale w jej
oczach nie było roznamiętnienia, tylko zdumienie. I jeszcze
budząca się groza. Zaraz potem zdumienie stało się również
jego udziałem. Przekonał się bowiem, że panna, która pod
nim leży, wcale nie jest Joanną Moulton.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]