Cassandra Clare - Dary Anioła 5 - Miasto Zagubionych Dusz, E-book, Fantastyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ShadowhuntersTranslateTeamCassandra ClareMiasto zagubionych duszTłumaczenie: ShadowhuntersTranslateTeamShadowhuntersTranslateTeamNeo, Davidowi i BenowiShadowhuntersTranslateTeamŻaden człowiek nie wybiera zła, ponieważ jest zły. On jedynie mylnie bierze je za szczęcie, gdy szuka dobra.MARY WOLLSTONECRAFTShadowhuntersTranslateTeamPrologSimon stanšł i zaczšł wpatrywać się tępo w drzwi frontowe swojego domu.Nigdy nie znał innego domu. To było miejsce, gdzie jego rodzice wychowali go odkšd się urodził. Urósł wród cian Brooklyńskiego domu szeregowego. Bawił się na ulicy w cieniu drzew latem, i robił prowizoryczne sanie z pokrywki mietnika w zimę. W tym domu, jego cała rodzina przeżywała żałobę po tym, jak jego ojciec zmarł. W tym miejscu pocałował Clary pierwszy raz.Nigdy nie wyobrażał sobie dnia, kiedy drzwi domu byłyby zamknięte dla niego. Ostatni raz, kiedy widział matkę, nazwała go potworem i modliła się, by odszedł. Spowodował, że zapomniała o tym, że jest wampirem, używajšc uroku, ale nie wiedział jak długo będzie trwał. Kiedy tak stał, czujšc zimne powietrze jesienne, patrzšc przed siebie, zrozumiał, że nie trwał dostatecznie długo.Na drzwiach była namalowana farbš gwiazda Dawida i wygrawerowany symbol Chai, życia. Filakterie były zawišzane na klamce i kołatce. Hamsa, Ręka Boga, zakrywała wizjer w drzwiach.Drętwo położył swojš rękę na metalowej mezuzy umieszczonej po prawej stronie drzwi. Zobaczył dym pochodzšcy z miejsca, gdzie jego ręka dotknęła więtego obiektu, ale nic nie poczuł. Żadnego bólu. Tylko strasznš pustkę, która przerastała się wolno do zimnej furii.Kopnšł dół drzwi i usłyszał echo z domu.- Mamo! - krzyknšł. - Mamo, to ja!Nie było żadnej odpowiedzi, tylko dwięk zamykania zamków w drzwiach. Jego wyczulony słuch rozpoznał kroki jego matki, jej oddech, ale nic nie powiedziała. Mógł wyczuć jej strach i panikę nawet przez drewno.- Mamo! - Głos mu się złamał.- Mamo, to jest mieszne! Wpuć mnie! To ja, Simon!Drzwi zatrzęsły się, jakby je kopnęła.- Odejd! - Jej głos był szorstki, nie do poznania z przerażenia. - Morderca!- Nie zabijam ludzi. - Simon pochylił głowę w stronę drzwi. Wiedział, że mógłby je wyważyć, ale czy byłby w tym sens? - Mówiłem ci. Piję krew zwierzęcš.Usłyszał jej szept, delikatny, kilka słów w języku hebrajskim.- Zabiłe mojego syna. - powiedziała. - Zabiłe go i umieciłe potwora w jego ciele.- Jestem twoim synem- Masz jego twarz i mówisz jego głosem, ale nie jeste nim! Nie jeste Simonem! Jej głos wrósł prawie do krzyku. - Odejd z mojego domu, zanim cię zabije, potworze!- Becky - powiedział. Jego twarz była mokra. Uniósł ręce, by jej dotknšć, a gdy jš zobaczył była zabarwiona. Jego łzy były krwiš. - Co powiedziała Becky?- Trzymaj się z daleka od swojej siostry. - Simon usłyszał hałas z wnętrza domu, jakby co zostało przewrócone.ShadowhuntersTranslateTeam- Mamo - powiedział ponownie, ale tym razem jego głos nie był wysoki. Brzmiał jak ochrypły szept. Jego ręka zaczęła drżeć. - Muszę wiedzieć, czy jest tam Becky? Mamo, otwórz drzwi. Proszę...- Trzymaj się z daleka od Becky! - Mógł usłyszeć, jak odchodzi od drzwi.Następnie usłyszał charakterystyczny odgłos otwieranych drzwi do kuchni, skrzypienie linoleum, kiedy chodziła po nim. Dwięk otwieranej szuflady. Nagle wyobraził sobie, jak jego matka chwyta za jeden z noży.Zanim cię zabiję, potworze.Myl spowodowała, że zakołysał się na piętach. Jeli zaatakowałaby go, znak zadziałałby. Zniszczyłby jš tak, jak zniszczył Lilith.Opucił rękę i cofnšł się powoli, potykajšc się na schodach i stanšł na chodniku, przed jednym z wielkich drzew, które rzucało cień na budynek. Stał, wpatrujšc się w drzwi jego domu, oznakowane i zniszczone przez symbole matki, potwierdzajšce, że go nienawidziła.Nie, przypomniał sobie. Ona nie nienawidziła jego. Mylała, że nie żyje. Nienawidziła co, co nie istnieje. Nie jest tym, czym ona myli, że jest.Nie wiedział jak długo stał tam, patrzšc się, dopóki jego telefon nie zaczšł dzwonić,wibrujšc w kieszeni jego marynarki.Sięgnšł po niego odruchowo, widzšc, że wzór na mezuzy, który był gwiazdš Dawida, został wypalony na wewnętrznej stronie jego dłoni. Zmienił rękę i przyłożył telefon do ucha.- Halo?- Simon? - To była Clary. Brzmiała tak, jakby jej zabrakło tchu. - Gdzie jeste?- W domu... - powiedział i urwał. - W domu mojej matki - poprawił się. Jego głos brzmiał pusto i odlegle w jego własnych uszach. - Dlaczego nie jeste w Instytucie? Wszystko w porzšdku?- No włanie - powiedziała. - Po tym, jak poszedłe, Maryse wróciła z dachu, gdzie miał czekać na niš Jace. Nikogo tam nie było.Simon ruszył przed siebie. Nie do końca zdawał sobie sprawę, co robi, jak mechaniczna lalka, ruszył w górę ulicy, w stronę stacji metra.- Co masz na myli, że nikogo tam nie było?- Jacea nie było - powiedziała i mógł usłyszeć w jej głosie napięcie. - Sebastiana też.Simon zatrzymał się w cieniu drzewa o nagich gałęziach.- Ale on nie żyje. On nie żyje, Clary...- W takim razie powied mi, dlaczego Jace tak nie ma, skoro Sebastian odszedł - odparła, a jej głos w końcu załamał się. - Nie ma tam nic, poza dużš ilociš krwi i potłuczonego szkła. Oboje zniknęli, Simon. Jace zniknšł....ShadowhuntersTranslateTeamCzęć pierwszaŻadnego złego aniołaMiłoć jest marš. Miłoć jest szatanem, nie ma złego anioła oprócz miłoci.WILLIAM SZEKSPIR, STRACONE ZACHODY MIŁOCIDwa tygodnie póniejShadowhuntersTranslateTeamrozdział iOstatnia rada- Jak długo jeszcze zajmie im ustalenie werdyktu, jak mylisz? - spytała Clary.Nie miała pojęcia jak długo czekały, ale miała wrażenie, że dziesięć godzin. Nie było żadnych zegarów w czarnym jak i jaskraworóżowym, jak puszek do pudru, pokoju Isabelle. Jedynie stosy ciuchów, ksišżek, broni i toaletka przepełniona przez błyszczšce rzeczy do makijażu i pędzelki, z otwartymi szufladami z których wylewały się koronkowe halki, cieliste rajstopy i boa z piór. Miała podobne kulisy jak w ,,Klatce szaleńców'', które były estetycznie zaprojektowane. W cišgu ostatnich dwóch tygodni Clary spędziła wystarczajšco dużo czasu wród bałaganu, że zaczęła znajdować w nim pocieszenie.Isabelle stała przy oknie z Churchem w ramionach, głaskajšc jego głowę z roztargnieniem. Kot spoglšdał na niš złowrogo żółtymi oczami. Za oknem burza listopadowa była w pełnym rozkwicie. Deszcz pokrywał smugami okno jak przezroczysta farba.- Już niedługo, - powiedziała powoli. Nie miała na sobie makijażu, przez co wydawała się młodsza, a jej ciemne oczy były większe. Najprawdopodobniej pięć minut.Clary, siedzšca na łóżku Izzy, pomiędzy stosem czasopism i grzechoczšcym stosie serafickich ostrzy, przełknęła linę i poczuła gorzki smak w gardle. Zaraz wracam. Za pięć minut.To była ostatnia rzecz, którš powiedziała do chłopca, którego kochała bardziej niż cokolwiek na wiecie. Teraz pomylała, że to mogła być ostatnia rzecz, którš było jej dane mu powiedzieć.Clary pamiętała tamten moment dokładnie. Ogród na dachu. Krystaliczna, padziernikowa noc. Gwiazdy palšce się lodowatš bielš na czarnym, bezchmurnym niebie. Kostka brukowa była pokryta czarnymi runami, opryskana posokš i krwiš. Usta Jace'a na jej ustach. Jedyna ciepła rzecz w rozbijajšcym się na kawałki wiecie. Łańcuszek z wiszšcym na nim piercieniem Morgensternów na jej szyi. Miłoć, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy. Odwróciła się by spojrzeć na niego, ale winda zabrała jš, wcišgajšc z powrotem w dół do cieni budynku. Dołšczyła do innych w holu, przytulajšc jej matkę, Luke'a, Simona, ale jaka jej częć, jak zawsze była wcišż z Jace'em. Unosiła się ponad miastem na dachu, gdzie byli samotnie obydwoje w zimnym, błyskotliwym, elektrycznym miecie.Maryse i Kadir byli tymi, którzy dostali się do windy, by dołšczyć do Jace'a na dachu i zobaczyli resztki rytuału Lilith. Po dziesięciu minutach Maryse wróciła sama. Kiedy drzwi się otworzyły i Clary zobaczyła jej twarz białš, zastygłš i szalonš - zrozumiała.Co stało się następnie było dla niej jak sen. Tłum Nocnych Łowców w holu ruszył w kierunku Maryse: Alec odsunšł się od Magnusa, Isabelle zerwała się na równe nogi. BiałeShadowhuntersTranslateTeammignięcia wiatła przecinały ciemnoć, jak miękkie błyski lamp aparatów na miejscu zbrodni, jak jeden po drugim, ostrza serafickie, zaczęły owietlać cienie. Przepychajšc sobie drogę do przodu, Clary słyszała urywki historii. Ogród na dachu był pusty. Jace zniknšł. Trumna ze szkła, w której był Sebastian, była otwarta przez rozbicie. Szkło leżało wszędzie we fragmentach. Krew, jeszcze wieża, sšczyła się w dół piedestału, na którym była trumna.Nocni Łowcy zaplanowali szybko, by rozejć się i przeszukać otoczenie wokół budynku. Ręce Magnusa iskrzyły się na niebiesko, kiedy odwrócił się do Clary, by spytać jš czy ma co Jace'a dzięki czemu mógłby go tropić. Ocišgajšc się dała mu piercień Morgensternów i wycofała się w kšt by zadzwonić do Simona. Kiedy tylko zakończyła rozmowę, głos Nocnego Łowcy rozbrzmiewał nad innymi.- Tropić? To działa tylko, jeli on wcišż żyje. Stracił tyle krwi, więc jest bardzo prawdopodobne...To przelało miarę. Długotrwała hipotermia, wyczerpanie i szok zrobił swoje i poczuła jak jej kolana się uginajš. Jej matka złapała jš zanim upadła na ziemię. Następnie wszystko rozmyło jej się do ciemnej plamy. Obudziła się następnego poranka w swoim łóżku w domu Luke'a. Usiadła szybko prosto, a jej serce biło jak młot spadowy. Była pewna, że miała koszmar.Kiedy zwlekła się z łóżka, blaknšce siniaki na rękach i nogach mówiły co innego, podobnie jak brak jej piercienia. Zarzuciła na siebie dżinsy i bluzę z kapturem i oszołomiona ruszyła do salonu. Znalazła w nim Jocelyn, Luke'a i Simona siedzšcych z posępnymi minami. Nie musiała nawet pytać, ale mimo to zrobiła to.- Znaleli go? Wrócił?Jocel...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]