Cassandra Clare - Dary Anioła 3 - Miasto Szkła, E-book, Fantastyka

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Długa i trudna jest droga, która z piekła prowadzi ku wiatłu.John Milton, Raj utraconyCzęć pierwszaIskry strzelajš w góręTo, że człowiek rodzi się na niedolę jest tak pewne, jak to, że iskry z pożogi będš wzlataćwysoko w góręKsięga Hioba, rodział 5, wers 71. PortalPrzejciowe ochłodzenie z zeszłego tygodnia dobiegło końca. Słońce wieciło jasno, gdyClary przemierzała w popiechu zakurzone podwórko Lukea, z kapturem nasuniętym nagłowę tak żeby włosy nie latały jej wokół twarzy. Zanosiło się na ocieplenie ale wiatr wiejšcyznad East River potrafił być zdradliwy. Niósł ze sobš ciężkš woń chemikaliów zmieszanš zzapachem asfaltu, benzyny i palonego cukru z opuszczonej fabryki w dole ulicy.Simon czekał na niš na ganku, oparty o złamanš poręcz fotela. Na kolanach trzymałkonsolę do gry i zawzięcie niš potrzšsał..- Trafiony powiedział gdy weszła po schodach. Wygrywam w Mario Kart.Clary zsunęła kaptur z głowy, odgarnęła włosy z oczu, i poszperała w kieszeniach wposzukiwaniu kluczy.- Gdzie byłe? Wydzwaniałam do ciebie przez cały ranek.Simon wstał, wpychajšc mrugajšcy wiatełkami prostokšt do torby.- U Erica. Mielimy próbę.Clary przestała obracać kluczem w zamku i tak zawsze się zacinał i spojrzała naniego marszczšc brwi.- Próbę? To znaczy, że wy cišgle...- Gramy w zespole? Czemu mielibymy nie grać? wycišgnšł rękę. Daj, ja spróbuję.Przyglšdała się, jak Simon z wyczuciem eksperta obrócił kluczem z odpowiednimnaciskiem sprawiajšc zwalniajšc zamek. Jego ręka musnęła jej dłoń, jego skóra była chłodnaw dotyku, miała temperaturę powietrza na zewnštrz. Zadrżała. Nie dalej jak w zeszłymtygodniu ustalili, że nie będš się angażować w żaden zwišzek, a ona cišgle czuła sięniezręcznie za każdym razem, gdy go widziała.- Dzięki wzięła klucze nie patrzšc na niego.W salonie było goršco. Clary powiesiła kurtkę na wieszaku w holu i skierowała dopustej sypialni, z Simonem depczšcym jej po piętach. Zmarszczyła brwi. Jej walizka leżała nałóżku jak otwarta skorupa, ubrania i szicowniki porozrzucane.- Sšdziłem, że spędzisz w Idrisie tylko kilka dni powiedział Simon przyglšdajšc siębałaganowi z lekkim niepokojem.- Tak, ale nie mam pojęcia co spakować. Rzadko kiedy chodzę w sukienkach, co będzie jeliokaże się, że nie można tam nosić spodni?- Dlaczego miałaby nie nosić spodni? To tylko inny kraj, nie stulecie.- Ale Nocni Łowcy sš tacy staromodni. Isabelle stale chodzi w sukienkach... zamilkła iwestchnęła. Z resztš, nieważne. Wykazuję obawę typowš dla mojej mamy. Pomówmy oczym innym. Jak poszło na próbie? Cišgle nie macie nazwy?- W porzšdku Simon wskoczył na biurko, nogi zwisały mu znad krawędzi. Zastanawiamysię nad nowym mottem. Nad czym ironicznym, wiesz, w stylu Widzielimy milion ludzi irozkołysalimy około osiemdziesišt procent z nich.- Powiedziałe Erickowi i reszcie, że jeste...- Wampirem? Nie. Tego nie można rzucić mimochodem w zwyczajnej rozmowie.- Pewnie nie, ale w końcu to twoi przyjaciele. Powinni wiedzieć. Poza tym, pewnie doszlibydo wniosku, że to czyni z ciebie gwiazdę rocka zupełnie jak tego wampira Lestera.- Lestata poprawił Simon. Nazywał się Lestat. Zresztš, to postać fikcyjna. Poza tym jakonie zauważyłem, żeby i ty paliła się do tego, by powiedzieć swoim przyjaciołom, że jesteNocnym Łowcš.- Jakim znowu przyjaciołom? Ty jeste moim przyjecielem opadła na łóżko. A przecieżtobie powiedziałam, prawda?- Nie miała wyboru przekrzywił głowę, przypatrujšc się jej; wiatło odbiło się w jegooczach, zmieniajšc ich kolor na srebrzysty. Będzie mi ciebie brakowało.- A mnie ciebie powiedziała Clary, chociaż dreszcz nerwowego podniecenia nie pozwalałsię jej skoncentrować.Jadę do Idrisu! Zobaczę kraj Nocnych Łowców, Miasto Szkła. Uratuję mamę. I będę zJasem.Oczy Simona rozbłysły jakby słyszał jej myli, ale jego głos pozostał miękki.- Wytłumacz mi jeszcze raz, dlaczego włanie ty musisz tam jechać? Dlaczego Madeleinealbo Jace nie mogš się tym zajšć?- Moja mama jest w pišczce, bo rzucił na niš zaklęcie pewien czarnoksiężnik Ragnor Fell.Madeleine twierdzi, że musimy go odnaleć jeli chcemy je cofnšć. On nie zna Madeleine.Ale za to znał mojš mamę, a Madeleine uważa, że on mi zaufa bo jš przypominam. Luke niemoże ić tam ze mnš. Mógłby udać się do Idrisu ale okazuje się, że do tego byłaby potrzebnazgoda Clave, a oni jej nie wyrażš. Nie mów mu o tym, proszę nie jest zadowolony z faktu,że musi mnie tam pucić samš. Gdyby nie znał Madeleine, to pewnie nigdy nie pozwoliłby mitam ić.- Przecież Lightwoodowie też tam będš. I Jace. Pomogš ci. To znaczy, Jace powiedział, że cipomoże, prawda? Nie przeszkadza mu, że idziesz tam sama?- Oczywicie, że mi pomoże odparła Clary. I wcale mu to nie przeszkadza.Kłamała.Po rozmowie z Madeleine, Clary poszła prosto do Instytutu. Jace był pierwszš osobš,której ujawniła sekret matki, zanim powiedziała o wszystkim Lukeowi. Stał i patrzył na niš,blednšc coraz bardziej w miarę jak opowiadała, zupełnie jakby chciała spucić z niego całškrew z dręczšcš powolnociš.- Nigdzie nie idziesz oznajmił na koniec. Nawet gdybym musiał cię zwišzać i pilnować,zanim wybijesz sobie z głowy podobnš bzdurę, nie pójdziesz do Idrisu.Clary poczuła się jakby jš spoliczkował. Mylała, że będzie uradowany. Przyleciałataki kawał ze szpitala prosto do Instytutu żeby mu to powiedzieć, ale on tylko gapił się na nišz morderczym wyrazem twarzy.- Ale wy idziecie.- Tak. Musimy. Rada wezwała do siebie każdego członka Clave na naradę w Idrisie.Zdecydujš, co dalej robić z Valentinem, a skoro to my widzielimy go jako ostatni...Clary nie zwróciła na to uwagi.- Skoro wy idziecie, czemu nie mogę pójć z wami?Prostota tego pytania sprawiła, że wciekł się jeszcze bardziej.- Nie jeste tam bezpieczna.- To tam w ogóle jest bezpiecznie? W zeszłym miesišcu próbowano mnie zabić chyba z tuzinrazy, za każdym razem w Nowym Yorku.- Tylko dlatego, że Valentine skupił się na dwóch Darach Anioła, które tu byływytłumaczył Jace przez zacinięte zęby. Teraz skupi się na Idris, wszyscy to wiemy...- Akurat tego możemy się najbardziej spodziewać powiedziała Maryse Lightwood.Stała ukryta w ciemnym korytarzu, niewidoczna z miejsca gdzie stali. Poruszyła się istanęła w jaskrawym wietle w przejciu. Uwidoczniło ono bruzdy na jej twarzy wiadczšce owyczerpaniu. Jej mšż, Robert Lightwood, został raniony przez trujšcego demona w zeszłymtygodniu i wymagał stałej opieki. Clary wyobrażała sobie jak Maryse musi być zmęczona.- Poza tym, Clave chce poznać Clarissę. Dobrze o tym wiesz.- Clave może się chrzanić.- Jace upomniała go Maryse autentycznym rodzicielskim tonem. Zachowuj się.- Clave chce mnóstwa rzeczy poprawił się Jace. Co nie znaczy, że musi je dostać.Maryse obrzuciła go takim spojrzeniem jakby doskonale zdawała sobie sprawę o czymmówił i nie pochwalała tego.- W większoci przypadków Clave się nie myli, Jace. Nie ma nic złego w tym, że chcš z nišporozmawiać, zwłaszcza po tym przez co przeszła. Mogłaby im opowiedzieć...- Ja powiem im wszystko co chcieliby wiedzieć odparł Jace.Maryse westchnęła i przeniosła spojrzenie na Clary.- Więc masz zamiar udać się do Idris, tak?- Tylko na kilka dni. Nie będę sprawiać żadnych kłopotów powiedziała Clary, patrzšcbłagalnie na Jacea ponad jego płonšcym spojrzeniem utkwionym w Maryse. Przysięgam.- Nie chodzi o to, czy wpadniesz w jakie tarapaty; chodzi o to, czy bedziesz skłonna spotkaćsię z Clave gdy już tam dotrzesz. Chcš z tobš porozmawiać. Jeli odmówisz to wštpię czy udasię na zyskać pozwolenie na sprowadzenie cię z powrotem do nas.- Nie... zaczšł Jace, ale Clary mu przerwała.- Spotkam się z Clave powiedziała, mimo że poczuła zimny dreszcz przechodzšcy pokrzyżu. Jedynym przedstawicielem Clave jakiego znała była Inkwizytorka, która zresztš niebyła do nie zbyt przyjanie nastawiona.Maryse rozmasowała skronie.- No to ustalone powiedziała silšc się na spokój, choć osišgnęła efekt odwrotny odzamierzonego; ton jej głosu był równie napięty co naprężona struna. Jace, odprowad Clarydo wyjcia i przyjd do biblioteki. Musimy porozmawiać.Zniknęła w mroku bez słowa pożegnania. Clary patrzyła w lad za niš, czujšc jak żyłynapełnia jej lodowata woda. Alec i Isabelle byli przywišzani do matki a ona była pewna, żeMaryse nie jest wcale taka zła, mimo że nie bywała szczególnie przyjemna w obyciu.Usta Jacea zacisnęły się w wšskš kreskę.- No i popatrz co narobiła.- Muszę jechać do Idrisu, nawet jeli tego nie rozumiesz odparła Clary. Jestem to winnaswojej mamie.- Maryse zbyt mocno wierzy w Clave odparował Jace. Wierzy, że sš idealni, a ja niemogę utwiedzić jej w tym przekonaniu, bo... urwał gwałtownie.- Bo tak powiedziałby Valentine.Spodziewała się wybuchu ale jedyne co usłyszała to Nikt nie jest idealny. Jacewycišgnšł rękę i palcem wskazujšcym wcisnšł przycisk windy.- Nawet Clave.Clary skrzyżowała ramiona na piersi.- Czy to dlatego nie chcesz żebym tam szła? Dlatego, że to nie do końca bezpieczne?przełknęła głono. Dlatego...Dlatego, że powiedziałe, że już nic do mnie nie czujesz, co jest dziwne, bo ja cišgleczuję co do ciebie? I założę się, że o tym wiesz.- Może dlatego, że nie chcę żeby moja mała siostrzyczka wszędzie za mnš łaziła? w jegogłosie dwięczała ostra nuta, wiadczšca o drwinie i czym jeszcze.Winda zjechała z brzękiem. Clary weszła do rodka i odwróciła się twarzš do Jacea.- Nie jadę tam dlatego, że ty tam będziesz. Jadę żeby pomóc mojej mamie. Naszej mamie.Muszę jej pomóc. Nie rozumiesz? Jeli tego nie zrobię, ona może się już nigdy nie obudzić.Przynajmniej mógłby udawać, że ci na tym za... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire