Cassidy Kay - Stowarzyszenie Kopciuszków,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassidy KayStowarzyszenie KopciuszkówJess Parker, wieczna outsiderka, otrzymuje zaproszenie doelitarnego tajnego Stowarzyszenia Kopciuszków. Wreszcie ma szansęodnaleć się w szkolnej dżungli! Dziewczyna jest zachwycona, jednakkiedy Wiedmy wypowiadajš wojnę Kopciuszkom, ta bajka przestaje jejsię podobać. Co gorsza, także wymarzony ksišżę nie do końca spełniaoczekiwania. Jess będzie musiała się postarać, by jej historia skończyłasię szczęliwie. A może już nie chce nosić szklanych pantofelków?1Sš takie momenty w życiu, gdy wiesz, że nic już nie będzie takiesamo. Kiedy stoisz na krawędzi przygody, gotowa się uwolnić,nieskrępowana przeszłociš, zdecydowana poddać się przeznaczeniu.Spokojnie. To w najmniejszym stopniu nie był taki dzień. Wszyscywokół mnie albo machali wciekle długopisami, aby skończyć ostatni testz algebry, porozumiewajšc się cicho, aż w końcu pan Normanspiorunował ich wzrokiem, albo też przekazywali sobie wiadomocikomórkami schowanymi w kieszeniach spodni lub toreb od Pršdy. A ja?Starałam się pozostać niewidzialna i modliłam się, żeby już zakończyćten paskudny rok szkolny, nie przycišgajšc więcej uwagi pozostałychuczniów Liceum Mt. Sterling jako Ta Nowa".W końcu rozległ się ostatni dzwonek i reszta klasy wybiegła nakorytarz w pogoni za wakacyjnš wolnociš. Po dwóch sekundach w salizostałam tylko ja i pan Norman. Oboje zbieralimy swoje rzeczy.- Jess, nadrobiła cały materiał. Odwaliła kawał dobrej roboty -powiedział nauczyciel, wpychajšc do podniszczonej teczki nasze testyegzaminacyjne. - Zmiana szkoły w rodku semestru nie jest łatwa, a tymimo wszystko brylujesz w klasie. Twój poprzedni matematyk byłby zciebie dumny. wietnie.Nie zrozumcie mnie le. Normalnie nie zżymałabym się nakomplement od belfra. Porzšdnie zakuwam, żeby utrzymać wysokšredniš, ale akurat teraz opinia mózgowca była moim jedynym atutem. Agdy pierwszš i ostatniš osobš, która ma ochotę zamienić z tobš kilkasłów, jest czterdziestokilkulatek czytajšcy od deski do deskiWiadomoci Matematyczne", wiesz, że spadła prawie na sam dółdrabiny społecznej.Podziękowałam machnięciem ręki - nie chciałam przecieżzniechęcać do siebie człowieka, który w przyszłym semestrze miał mnieuczyć trygonometrii - i ruszyłam do drzwi.Hol przypominał bardziej siedzibę korporacji studenckiej niżlicealny korytarz. Przynajmniej takie było moje wyobrażenie o siedzibiekorporacji. Uczniowie przybijali sobie pištki nad głowami, a wielubezceremonialnie otwierało swoje teczki i wysypywało ich zawartoć donajbliższego kosza na mieci. Ci, którzy zdšżyli już wybiec na zewnštrz,rozrzucali konfetti z opakowań M&M-sów, przypominajšc przyjaciołomo imprezach, na które byli umówieni, podczas gdy wony Joe głonopomstował na bałagan i przypominał, do czego służš mietniki. NawetRick, jego przystojny asystent, kiwał głowš z dezaprobatš, mimo że jesttylko trochę starszy od nas.I ja, sunšca w milczeniu przez to morze szaleństwa. Doszłam dokorytarza, w którym znajdowała się moja szafka, ale nie mogłam się doniej dostać, bo przed niš całowała się namiętnie jaka para. Ekstra.Miałam do wyboru: stać tam i gapić się jak ostatnia niemota albo czymsię zajšć, i to szybko.Oparta w pewnej odległoci o szare drzwiczki innej szafki zaczęłamrysować palcem esy-floresy na swojej teczce, obserwujšc kštem okawijšcych się zakochanych i czekajšc, aż uzyskam dostęp do szafki.I wtedy pojawiła się moja zmora ze swojš witš. Lexy zatrzymałasię i spojrzała w kierunku mojej kryjówki.Odrzuciła do tyłu kruczoczarne włosy i szepnęła co do dziewczynze swojego gangu. Popatrzyły na mnie z nieukrywanš pogardš, a Morgan,największa sługuska Lexy, zarechotała. Subtelnociš mój wróg niegrzeszy.Można by się spodziewać, że po dwóch miesišcach Lexy znudzi siędręczenie mnie, nawet jeli stanowiłam wyjštkowo łatwy cel. Kilkatygodni po moim przybyciu do szkoły przeprowadzono testykwalifikacyjne do zespołu cheerleaderek, majšcego dopingowaćprzyszłorocznš drużynę. Bez względu na to, ile razy sięprzeprowadzalimy, była to jedyna rzecz, której nie mogłam siędoczekać. Uwielbiam być cheerleaderkš. Precyzja, kreatywnoć,ekscytacja po idealnie wykonanym numerze, to jest to. Lecz problempolegał na tym, że aby przyjšć mnie do drużyny - obcš wród dziewczšt zLMS - trzeba było wycofać jednš z dotychczasowych zawodniczek.Mianowicie Aleksandrę Lexy" Steele. Nie przyjęła porażki z godnociš.Ani ze spokojem.Tak więc teraz większoć uczniów zna mnie z widzenia, choć wcišżnazywajš mnie Tš Nowš". Z pogardš. Ta Nowa", która ukradła miejscepopularnej i paskudnej-jak-rottweiler Lexy Steele.Czasem niewidzialnoć wydaje się błogosławieństwem.Lexy podeszła do mojej kryjówki. Ominęła dyszšcš parę, potršcajšcich, i zatrzymała się tuż przy mnie.- Mówiš, że masz wielkie plany na lato. Podobno chcesz się skumaćz tymi zwierzakami z Beaumont.Kumpele Lexy umiechnęły się drwišco, słyszšc aluzję do plotkigłoszšcej, że niby pragnę dopingować rywalizujšce z nami liceumBeaumont, ponieważ uważam, że drużyna cheerleaderek z LMS tobanda nadętych diw, które nie potrafiš odróżnić przerzutu od udawanegoopuszczenia".Chciałam zignorować Lexy, lecz nie było to łatwe, bo stała takblisko mnie, że czułam zapach tic taca w jej oddechu.- Dlaczego miałabym to robić? Przecież nawet ich nie znam.Bezsensowna plotka. - Pozostałe dziewczyny z zespołu raczej tak niemylały.- W plotkach zabawne jest to - odparła Lexy - że nie muszš byćprawdziwe, mam rację? Wystarczy, że sš na tyle wiarygodne, abywywrzeć pewien wpływ. - Na jej ustach pojawił się umieszeksamozadowolenia. - Powiedz mi, złodziejko... zadziałało?No to jestemy w domu.Wprawdzie podejrzewałam, że to Lexy puciła tę pogłoskę -wkońcu miała powód do osobistej zemsty - ale nie mylałam, że tak szybkoi ochoczo przyzna się do tego. I z takš dumš. Ale w końcu jaki pożytek zwładzy, jeli nie można się niš pochwalić?Oczywicie to było kłamstwo. Co więcej, kłamstwo, o którymdowiedziałam się dopiero, gdy szkoda została wyrzšdzona. A ponieważnie znalazł się nikt, kto by uwiarygodnił mojš wersję, dziewczyny zzespołu zachowywały wobec mnie dystans.Może i uczciwie pokonałam Lexy na testach, za to ona dopilnowała,żeby nie traktowały mnie jak jednš z nich.- Dlaczego po prostu nie zrezygnujesz, żeby zaoszczędzić sobiecierpienia? - zapytała teraz z wyrazem udawanego smutku na twarzy. -Nie masz doć towarzystwa ludzi, którzy majš cię za nic?Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać się przed jednš z tysišcachamskich odpowiedzi, które cisnęły mi się na usta. I żeby opanowaćemocje. Dotšd jeszcze nigdy nie udało jej się mnie sprowokować, leczobie wiedziałymy, że ten dzień się zbliża. Nie było to jednakodpowiednie miejsce ani czas.Popatrzyłam Lexy prosto w oczy, a moje spojrzenie wyrażałoobojętnš pewnoć siebie. Już dawno opanowałam je do perfekcji, bychroniło mnie przed osobnikami tego typu. W podobnych sytuacjach nienależy okazywać gniewu czy agresji (bo przeciwnik odbiera to jakozaczepkę), ale też nie można dać się zastraszyć (co z kolei bardzouaktywnia napastnika). Taka cieżka gwarantuje bezpieczeństwo, lecztrzeba uważać, żeby z niej nie zboczyć, jeli chce się być pozostawionymw spokoju.- Co nie rwiesz się do walki, co? - Lexy wydęła usta, marszczšcbrwi. - Rozczarowujesz mnie, Parker. Obniżyłabym swoje oczekiwaniawobec ciebie, ale one i tak sięgnęły już dna.Przewiadczona, że wygrała kolejnš rundę, Lexy wykonała w tyłzwrot i ruszyła w stronę głównego holu. Gdy mruknęła co pod nosem,dziewczyny z jej bandy popatrzyły w mojš stronę. Obrzuciwszy mniepogardliwym spojrzeniem znad chirurgicznie wyprofilowanych nosów,dały mi do zrozumienia, że jestem zerem, i podšżyły za swojš liderkš.Poczułam ulgę i westchnęłam ze smutkiem. Po dziewięciuprzeprowadzkach w cišgu szesnastu lat (zwišzanych z kolejnymiposadami taty jako doradcy od ochrony rodowiska) to był najgorszyprzypadek przeprowadzhilis. Większoć ludzi uważa, że w momencieprzyjęcia do cheerleaderek automatycznie zdobywasz akceptację grupy.A wcale tak nie jest. Dzięki przynależnoci do zespołu jedynie ocierałamsię o obrzeża popularnoci. Przez większoć swojego życia przebywałamtak blisko wtajemniczonych, że czułam zapach ich bajeranckich perfum,lecz nigdy nie przekroczyłam granic akceptacji. To tak, jakby patrzeć nawiat z twarzš przyciniętš do szyby zaparowanej własnym oddechem, zaktórš wszystko toczy się bez ciebie. Gdyby bycie cheerleaderkš niesprawiało mi takiej radoci, ode-szłabym od okna i nigdy do niego niewróciła.Budowałam już domy dla Habitat for Humanity*, ładowałam natalerze porcje chili w jadłodajniach dla ubogich i robi-* Habitat for Humanity - pozarzšdowa organizacjachrzecijańska, której głównym celem jest pomoc w budowaniusolidnych i niedrogich mieszkań dla ubogich rodzin (wszystkieprzypisy pochodzš od tłumacza).lam setki zdjęć porzuconym zwierzętom dla miejscowych stronadopcyjnych. Jestem modelowš wolontariuszkš. Czy zatem nie należy misię co od losu?Mój i tak już podupadły duch upadł jeszcze niżej, kiedy usłyszałamgłos, na dwięk którego niemal tracę przytomnoć nawet w najgorszydzień. Podniosłam głowę i patrzyłam wyczekujšco, aż zza rogu wyłonisię Ryan.- Nie ma mowy, stary - powiedział Dale Bonne do mojegoprzyszłego męża, gdy obaj znaleli się na wysokoci mojej kryjówki. -Słyszałem, że Frau Gardner już trzeci rok z rzędu daje te same testy.Tylko dlatego Mike tak zapunktował. Jego siostra zdawała u Frau wzes... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire