Cartland Barbara - Córka pirata, 1, ebooki nowe 2011

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BARBARA CARTLAND
SERIA
Najpiękniejsze miłości
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18
19
20
TAJEMNICA ANUSZKI
NIEWOLNICA MIŁOŚCI
PODRÓŻ POŚLUBNA
RAJ ODNALEZIONY
ZAMEK STRACHU
NIEBEZPIECZNY DANDYS
ZNUDZONY PAN MŁODY
POLOWANIE MA MĘŻA
LORNA
CZAR MIŁOŚCI
NlEGRZECZMY ANIOŁEK
NIEWINNE ZŁO
KŁAMSTWA DLA MIŁOŚCI
ZDĄŹYĆ Z MIŁOŚCIĄ
KRÓL MIŁOŚCI
ANIOŁ W PIEKLE
HAZARD 1 DWA SERCA
NATASZA
RAMY SNÓW
O MARKIZIE, KTÓRY
NIENAWIDZIŁ KOBIET
RAPSODIA MIŁOŚCI
KSIĄŻE 1 POKOJÓWKA
NIEZWYKŁY MIODOWY MIESIĄC
KLĄTWA KLANU
PACHNĄCY KWIAT
MAGIA MIŁOŚCI
NAMIĘTNOŚĆ 1 KWIAT
ŚWIATŁO BOOÓW
SPRAGNIONA MIŁOŚCI
KSIĘŻYC ZAKOCHANYCH
POCAŁUJ ŚWIATŁO KSIĘŻYCA
POSKROMIENIE LADY LORINDY
TANIEC SERC
DAR NIEBIOS
SANKTUARIUM MIŁOŚCI
PRZYGODA W ROSJI
UCIECZKA OD MIŁOŚCI
GOŁĘBIE MIŁOŚCI
MIŁOŚĆ W KRAINIE THAQÓW
PRZEŚLADOWANA KSIĘŻNICZKA
SPEŁNIONE MARZENIA
RZEKA MIŁOŚCI
KLARYSA
GRECKI KSIĄŻĘ
GWIAZDKA Z NIEBA
NIEUSTRASZENI
KWIATY DLA BOOA MIŁOŚCI
RYTMY MIŁOŚCI
SIOSTRZANA MIŁOŚĆ
NIECHĘTNA ŻONA
WIECZÓR RADOŚCI
ZAMEK STWORZONY DLA
MIŁOŚCI
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
66.
NARZECZONA GUBERNATORA
PIEŚŃ MIŁOŚCI
STRACONY UŚMIECH
MŁYN MIŁOŚCI
ZWYCIĘŻONA PRZEZ MIŁOŚĆ
KOBIETY TEŻ MAJĄ SERCA
PUSTYNNE NAMIĘTNOŚCI
KSIĘŻYCOWY PROMYK
ZAOINIONA KSIĘŻNA
ZAKOCHANY HRABIA
CYGAŃSKI UROK
NIEBEZPIECZNA ORA
NIEZWYKŁA ŻONA
UŚMIECH LOSU
POWRÓT SYN
MARNOTRAWNEOO
UCIEKINIERKA
POŚRÓD SZPIEGÓW
BIAŁY BEZ
BOGINI MIŁOŚCI
JEJ JEDYNA MIŁOŚĆ
KOCHANKOWIE W RAJU
ANGLIK W PARYŻU
MIŁOŚĆ JEST 0RĄ
NIEZWYKŁA MISJA
SKARBY KLANU
OGNISTA KREW
WYKLĘTA CÓRKA
MIŁOŚĆ ŁĄCZY RODY
SPOTKAMY SIĘ W SAN
FRANCISCO
DOTKNĄĆ NIEBA
MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO
WEJRZENIA
DUCH CYRKU
ŚWIĘTE SZAFIRY
TAJEMNICZY MARKIZ
ZAUROCZENIE
SŁODYCZ ZEMSTY
CHWILE MIŁOŚCI
SZCZĘŚCIE W MIŁOŚCI
POKUSA MIŁOŚCI
ZAGROŻONE DZIEDZICTWO
NIEWINNA KURTYZANA
WĘGIERSKA TANCERKA
ZAPALCZYWA KSIĘŻNICZKA
UDRĘCZONA
W OBJĘCIACH MIŁOŚCI
WYSPA MIŁOŚCI
NIE ŚMIEJCIE SIĘ Z MIŁOŚCI
UROCZA OSZUSTKA
CÓRKA PIRATA
(Najpiękniejsze m iłości
67.
68.
69.
70.
71.
72.
73.
74.
75.
76.
77.
78.
79.
80.
21
22
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
a.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
CÓRKA PIRATA
81.
82.
83.
84.
85.
86.
87.
88.
89.
90.
91.
92.
93.
94.
95.
96.
97.
98.
99.
100.
Przełożyła
TERESA OLCZAK
AMBER
Tytuł oryginału
PARADISE IN PENANG
Ilustracja na okładce
GERRY HEYLOCK
Redakcja merytoryczna
HANNA MACHLEJD-MOŚCICKA
Redakcja techniczna
WIESŁAWA ZIELIŃSKA
Od Autorki
Korekta
ELŻBIETA GEPNER
Copyright © 1976 Cartland Promotions 1989
Pinang
jest niewielką wysepką położoną na
północnym krańcu Cieśniny Malakka, stano­
wiącą chyba najpiękniejsze miejsce na ziemi.
Omywają ją ciepłe przejrzyste wody Oceanu
Indyjskiego. Wyspa posiada złociste plaże, za
którymi chwieją się pióropusze palm kokoso­
wych.
To właśnie Pinang zasiedlali awanturniczy
i dzielni ludzie po jej odkryciu w 1784 roku przez
angielskiego kapitana Francisa Lighta. Zdobyli
oni ogromne fortuny, zbudowali wspaniałe
rezydencje w stylu angielskim i zamieszkiwali
w zgodzie i harmonii z Malajami i Chińczykami.
W czasie, w którym rozgrywa się akcja tej
książki, dwa groźne gangi zostały wykryte przez
władze. Dokonywały licznych morderstw i sta­
czały pojedynki o nowo zdobyte bogactwa.
For the Polish edition
Copyright © 1995 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-466-8
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1995. Wydanie I
Druk: Elsnerdruck Berlin
Cena det. zł 6,50 zł (65 000,-)
— 5 —
Kapitan Light otrzymał Pulau Pinang od
sułtana Abdullaha w zamian za pomoc w zwal­
czaniu jego syjamskich nieprzyjaciół. Pinang
miał duże znaczenie dla Kompanii Wschodnio-
indyjskiej i stał się ważnym punktem hand­
lowym dla całego Imperium.
Obecnie jest to miejsce odwiedzane przez
turystów. Zachowało się tam wiele pamiątek,
zabytkowych domów i pomników świadczą­
cych o jego fascynującej historii i mam nadzieję
równie fascynującej przyszłości.
Rozdział 1
1869
Pociąg
stanął na Victoria Station, lord Selwyn
wysiadł i odetchnął z ulgą.
Nareszcie w domu!
Nikt nie czekał na niego, lecz tak się szczę­
śliwie złożyło, że podróżował w towarzystwie
francuskiego dyplomaty, po którego amba­
sada przysłała powóz.
— Czy mogę pana podwieźć, milordzie? —
zapytał Francuz.
— Byłbym panu bardzo zobowiązany — od­
rzekł lord Selwyn. — Przyjechałem przed cza­
sem i nie zleciłem mojemu sekretarzowi, żeby
poczynił odpowiednie przygotowania.
Dyplomata uśmiechnął się.
— Wspominałem już panu, milordzie, że
niespodziany powrót to rzecz bardzo niebez­
pieczna.
— 7 —
Teraz lord Selwyn uśmiechnął się.
— To mnie nie dotyczy — rzekł — ale
w zasadzie ma pan rację.
Wsiedli obaj do powozu, który jak zauważył
lord Selwyn, był niezwykle elegancki, zaprzę­
żony w parę doskonałych koni. Nie dorów­
nywał wprawdzie jego własnemu zaprzęgowi,
lecz nie przynosił wstydu swemu właścicielowi.
Opierając się o miękkie oparcie lord Selwyn
pomyślał, że jeszcze dzisiejszego wieczora zo­
baczy się z Maisie Brambury. Od chwili opusz­
czenia Anglii ciągle o niej myślał. W czasie
pobytu w Paryżu podjął jedną z najważniej­
szych decyzji w swoim życiu. Postanowił się
ożenić!
Przez pięć lat odpierał naciski krewnych
namawiających go do małżeństwa. Wydawało
mu się, że nie ma powodu do pośpiechu.
Chyba tylko ten, że jako człowiek niezwykle
bogaty, właściciel najwspanialszej wiejskiej sie­
dziby w stylu georgiańskim, powinien prędzej
czy później spłodzić potomka. Jednak na myśl
o wiązaniu się odczuwał wyraźną niechęć.
Pragnął być wolny, swobodny, nie skrępowany
kaprysami żony.
Wyjechał do Paryża w poufnej misji dyp­
lomatycznej zleconej mu przez ministra spraw
zagranicznych lorda Clarendona. Pragnął wy­
korzystać ten wyjazd, żeby zapomnieć o lady
Brambury. Wiedział, że w Paryżu znajdzie
kobiety chętne, żeby go zabawiać za jego
własne pieniądze, a jednocześnie umiejące
utrzymać go w przekonaniu, że nie wydaje ich
na darmo.
Choć zgodnie ze swoim zwyczajem pilnie
oddawał się zleconym mu zadaniom, jednak
wieczory należały do niego. Odszukał znajome
kurtyzany, z którymi nawiązał znajomość pod­
czas poprzedniej wizyty w Paryżu, a one powi­
tały go z otwartymi ramionami. Odwiedzał
więc urządzane przez nie przyjęcia, jak również
ich sypialnie.
Dopiero wczorajszego ranka doszedł do
wniosku, że ma już tego wszystkiego dość.
Magia Paryża gdzieś się ulotniła, musiał to
szczerze przed sobą przyznać. To, co dawniej
sprawiało mu taką radość, już go obecnie nie
bawiło. Nie był już tak zafascynowany tym, co
Francuzi nazywają urokami życia.
Początkowo nie rozumiał, jaka może być
tego przyczyna, potem dopiero uświadomił
sobie, że gdy spoglądały na niego namiętne
czarne oczy, widział przed sobą za każdym
razem błękitne oczęta lady Brambury. Wciąż
słyszał jej miły dziecięcy głosik, kiedy mówiła
do niego podczas ich spotkań w Londynie.
— Jakiż ze mnie głupiec! — powiedział do
siebie sącząc szampana. Nic, co Francuzi mogli
— 8 —
— 9 —
mu zaoferować, tym razem go nie bawiło.
Nawet doskonałe jedzenie, jakim podejmowano
go na przyjęciach. Nawet kuchnia wspaniałych
lokali, takich jak „Maxim" czy „Le Grand
Vefour", do których zapraszał na kolację fran­
cuskie pięknotki. Wprawdzie nadal uważał, że
nikt nie posiada takiej sztuki uwodzenia jak
paryskie damy z półświatka — były szykowne,
dowcipne, fascynujące i przy nich każdy męż­
czyzna czuł się jak król — lecz wciąż w jego
uszach brzmiał cichy głosik: „Czuję się tak
bardzo samotna... wielki świat przeraża mnie!"
I dwoje niebieskich ocząt patrzyło na niego
bezradnie. Nagle zapragnął opiekować się Ma-
isie, a mógł to uczynić tylko w jeden sposób.
— Ale małżeństwo to nie dla mnie! — mówił
do siebie.
Przypomniał sobie, ile razy wypowiadał to
zdanie do krewnych, do przyjaciół, wreszcie do
kobiet, które wiązały z nim nadzieje. Miał
wszystko, czego można sobie życzyć. Nigdy nie
czuł się samotny w wielkiej wiejskiej rezydencji
ani też w londyńskim domu przy Park Lane.
Jako człowiek inteligentny bardzo lubił czytać
książki. Podczas gdy jego znajomi przesiady­
wali w klubach, on do późnej nocy czytał
w swojej bibliotece.
— Musisz uważać, kochanie, żeby nie zepsuć
sobie wzroku — mówiła często jego nieboszcz-
ka matka. — W okularach nie będziesz już
wyglądał tak przystojnie.
Lord Selwyn śmiał się tylko. Wiedział, że
zanim jego wzrok osłabnie, zdąży jeszcze na­
cieszyć się czytaniem. Książki sprawiały mu
przyjemność równą towarzystwu pięknych ko­
biet. A radość dawana przez książki trwała
dłużej, dodawał cynicznie. Wszystkie jego liczne
romanse kończyły się po prostu dlatego, że nie
miał już o czym mówić ze swoją wybranką,
a rozprawianie o miłości znudziło go już.
Zresztą język jest dość ubogi, jeśli chodzi
o opisywanie tych spraw.
Kobiety obdarzające go swoimi względami
były niewątpliwie piękne i miały figury niczym
greckie boginie. Lecz gdy zaspokoił swe cielesne
potrzeby, jego umysł wciąż pozostawał krytycz­
ny i domagał się pożywki.
Kiedy pomyślał o małżeństwie, uświadomił
sobie, że nie jest w stanie znieść banalnej
codziennej konwersacji. A będzie musiał jej
słuchać od rana do wieczora. Nawet najdow-
cipniejsze i najbardziej zabawne spośród jego
kochanek miały zwyczaj powtarzania w kółko
tych samych kawałów, lub też prawiły mu
wciąż i wciąż te same komplementy.
— Czego się spodziewam? Czego właściwie
chcę? — zapytywał sam siebie.
Nie umiał sobie udzielić odpowiedzi. Kiedy
— 10 —
— 11 —
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire