Cat #1 Psychotronik - VlNGE JOAN D , ebook txt, Ebooki w TXT

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOAN D. VlNGECat #1 Psychotronikprzelozyla Kinga DobrowolskaProszynski i S-kaWARSZAWA 1997Tytul oryginalu: PsionCopyright (C) 1982, 1996 by JoanD. VingeProjekt okladki:Zombie Sputnik CorporationIlustracja na okladce: PiotrLukaszewskiRedaktor prowadzacy serie: ArkadiuszNakoniecznikOpracowanie merytoryczne: LucjaGrudzinskaRedaktor techniczny: Barbara WojcikKorekta: Maria KaniewskaSklad komputerowy: Elzbieta RosinskaISBN 83-7180-670-1FantastykaWydawca: PROSZYNSKI i S-KA SA,02-651 Warszawa, ul. Garazowa 7Druk i oprawa:Opolskie Zaklady Graficzne S. A.45-085 Opole, ul.Niedzialkowskiego 8-12Ksiazke te dedykuje Carol Pugner,ktora zawsze wierzyla w Kota,oraz Andre Norton,ktora jest mu duchowa matka chrzestna.Zycie, niepowodzenia, odosobnienie,osamotnienie, ubostwo to pola bitwy,ktore takze maja swych cichych bohaterow-nierzadko wspanialszych niz ci wszystkim znani,Yictor Hugo, "Nedznicy *SLOWOWSTEPNE"Psychotronik" to pierwsza z serii ksiazek i opowiadan poswieconych postaci o imieniu Kot. Jest to takze pierwsza powiesc, jaka napisalam. Zaczelam ja tworzyc w wieku siedemnastu lat - i tyle mniej wiecej liczy sobie Kot, kiedy rozpoczyna sie "Psychotronik". Lezac w lozku, dlugim godzinom bezsennosci usilowalam nadac sens "wymyslaniem historii", az w koncu udawalo mi sie zasnac, a robilam tak od najwczesniejszych lat dziecinstwa. Owej jednak szczegolnej nocy w mojej osobistej wirtualnej rzeczywistosci pojawil sie zupelnie nowy bohater i zaczai opowiadac historie swego zycia - byla to opowiesc z pierwszej reki, wiec nie pozostalo mi nic, tylko sluchac. Podobno wszyscy pisarze twierdza, ze tak wlasnie pojawiaja sie ich bohaterowie, ale dla mnie to byl pierwszy i jedyny jak dotad taki przypadek. Nastepnego dnia zasiadlam do zapisywania tej opowiesci.W tamtych czasach, jak wielu pazernych czytelnikow science fiction (a takze poczatkujacych literatow najrozniejszego autoramentu), "zaczynalam pisac" mnostwo rozmaitych powiesci. Jednakze, jak to bywa z nieopierzonymi pisarzami, nieodmiennie grzezlam po pierwszych dwoch rozdzialach, ciskalam rekopis w kat i bralam sie za cos innego.Ale do tej historii zawsze wracalam. Napisanie jej - w zrywach i porywach - zajelo mi dobre piec lat, wreszcie jednak wyszla z tego cala ksiazka. Nie mialam wtedy pojecia, co sprawilo, ze akurat ona roznila sie od dotychczasowych falstartow. Dopiero cale lata pozniej uswiadomilam sobie, ze to cos tkwilo w poszczegolnych postaciach tej opowiesci - zwlaszcza w postaci Kota - cos takiego, co nie chcialo zostawic mnie w spokoju.W niedlugi czas po zakonczeniu tego, co pozniej mialo stac sie "Psychotronikiem", zaczeto publikowac moje krotsze utwory, a ja nieoczekiwanie przekonalam sie, ze wlasnie do tego zawodu szykowalam sie przez cale zycie. Napisalam pozniej wiele innych opowiadan oraz dwie powiesci - w tym nagrodzona Hugo "Krolowa zimy" (The Snow Queen) - zanim wrocilam do "Psychotronika".Przez te lata, zajeta czym innym, wciaz od nowa grzebalam cos przy tamtym starym maszynopisie, ciagle niezadowolona z efektow. W koncu jednak, kiedy uporalam sie z "Krolowa zimy", znow do niego siegnelam. Tym razem przeczytalam swoja "powiesc z kufra" (to jest te pierwsza powiesc, ktora - jak sie powszechnie zaklada - kazdy autor trzyma upchnieta gdzies w kufrze lub na pawlaczu) i zdalam sobie sprawe z dwoch istotnych spraw: po pierwsze, ze nadal chce opowiedziec historie Kota, i po drugie, ze "ekscytujaca przygoda", ktora zaczelam bedac jeszcze nastolatka, jest w istocie o wiele mrocznie j sza, kiedy spojrzy sie na nia z perspektywy osoby dojrzalej. (Jeden z moich przyjaciol zauwazyl kiedys, ze "przygody to po prostu tragedie, do ktorych nie doszlo". W tej opowiesci do tragedii -duzych i malych - jednak dochodzi.) Znalazlszy sie wiec w tym punkcie, przepisalam cala powiesc niemal od nowa, dodajac wszystko, czego w ciagu minionych lat nauczylam sie o tworzeniu powiesci i o naturze ludzkiej.W trakcie pisania odczuwam niemal te sama przyjemnosc co podczas czytania, gdyz zanim zaczne, nie planuje zbyt szczegolowo, kto co zrobi i kiedy. To wlasnie urok nastepnego, nieoczekiwanego zwrotu akcji sprawia, ze mam ochote ciagnac dalej robote, ktora pod kazdym innym wzgledem przypomina wyrywanie wlasnego zeba. W czasie gdy przepisywalam "Psychotronika", zdalam sobie sprawe, ze chce - potrzebuje - pisac wiecej o Kocie, ze w rzeczy samej pragne napisac o nim cala serie powiesci, o wszystkich najbardziej znaczacych punktach w jego zyciu. Zaczely przychodzic mi do glowy najrozniejsze warianty przyszlych ksiazek, ktore pozniej nieprzerwanie w niej ewoluowaly, nawet mimo ze pracowalam wtedy nad innymi powiesciami. (Dzieki kaprysom losu i przemyslu wydawniczego "Psychotronik" ukazal sie w koncu w wersji nieco okrojonej, jako powiesc mlodzienczo-dojrzala. Niniejszej ksiazce przywrocono juz status pelnej dojrzalosci.)W tym samym czasie, kiedy pracowalam nad przerobka "Psychotronika", napisalam tez o Kocie minipowiesc zatytulowana Psiren - do antologii. W polowie lat osiemdziesiatych napisalam "Myszolapa" (Catspaw druga powiesc w serii, w tym celu powycinawszy fragmenty z jeszcze innej ksiazki. Nie mialam wtedy serca do niczego innego i znow czulam nieodparta koniecznosc dalszego badania losow Kota. "Myszolap" - bardziej niz jakakolwiek inna z moich ksiazek - zdawala pisac sie zupelnie sama.Kiedy ja skonczylam, zajelam sie poteznym projektem The Summer Queen i okazalo sie, ze nadal nie mam ochoty zegnac sie z Kotem. W rezultacie intryga mojej najnowszej powiesci o Kocie wpadla mi do glowy w stanie niemal gotowym.Minely jednak pelne cztery lata, zanim zaczelam ja pisac, a szmat czasu minal, zanim, calkiem niedawno, ja ukonczylam. Na ironie losu zakrawa fakt, ze Dreamfall okazal sie moja jak dotad najtrudniejsza ksiazka - choc nie z winy jej samej. Wyobraznia pisarza moze wplywac na jego stosunek do rzeczywistego swiata; sytuacja odwrotna jest przy tym rownie prawdziwa - a moze i bardziej. Skonczylam jednak ostatnia rate w tej nieustajacej wciaz autobiografii Kota, majac juz w glowie pomysly na trzy lub cztery dalsze o nim ksiazki.Przez cale lata zastanawialam sie, co takiego tkwi w Kocie ze nieodparcie przymusza mnie do pisania o nim. Czesto mawialam, ze wydaje mi sie niemal postacia archetypowa, tak bardzo zawladnal moja wyobraznia. W koncu, jakies trzy lata temu, doznalam naglego olsnienia - w trakcie jakiegos radiowego wywiadu zapytano mnie o to, a ja odparlam: "Kot jest personifikacja mojej swiadomosci spolecznej".Ku swojemu zdumieniu zorientowalam sie, ze taka wlasnie jest odpowiedz. Kot wskoczyl mi do glowy dokladnie w chwili, kiedy zaczynalam zdawac sobie sprawe, jak niewymowna roznorodnosc cierpien istoty ludzkie potrafia narzucic innym istotom ludzkim. Osobista historia jego zycia to przeciez emfatyczna opowiesc o uprzedzeniach i niesprawiedliwosci, poprowadzona z punktu widzenia ofiary. Fakt, ze Kotu udaje sie przetrwac, dowodzi nieslychanej elastycznosci ludzkiego ducha, a jego wewnetrzna dobroc dowodzi, jak wazne jest, bysmy oceniali kazdego wedlug tego, jaki jest w srodku, w jaki sposob traktuje innych, nie zas wedle jego rasy, plci, koloru skory, religii czy upodoban seksualnych. (Czarny charakter w "Psychotroniku" przypadkiem jest biseksualista, niemniej chcialam dac do zrozumienia, ze nie seksualna orientacja stanowi zrodlo jego lotrostw, lecz raczej fakt, iz wlasna, osobista przeszlosc pozostawila mu tak glebokie blizny, ze az przerodzily sie w obsesje panowania i wladzy. Seks stanowil dlan jedynie narzedzie, za pomoca ktorego mogl sprawowac wladze nad tymi, ktorzy go otaczali. Nalezy oceniac go indywidualnie - wedlug tego, jaki jest i jak traktuje innych - podobnie jak wszystkich ludzi.)Od jakiegos czasu towarzyszy mi swiadomosc, ze na pewnym poziomie "obca krew" Kota jest metafora na to wszystko, co roznej masci ksenofobowie oczerniaja u Nich, stawiajac ich w opozycji do Nas. Jego zdolnosci telepatyczne w swiecie "martwych palek" to metafora na to, jak trudno nam, ludziom, porozumiewac sie ze soba uczciwie. Boimy sie Tamtych gdzies na najbardziej podstawowym z poziomow, bo ktos, kto wydaje nam sie inny, moze myslec inaczej niz My, wobec czego mozemy mu sie nie spodobac i moze probowac Nas skrzywdzic, a zatem lepiej bedzie, jesli to My dorwiemy Go pierwsi...: Kiedy tylko uswiadomilam sobie, jaka role odgrywa Kot na poziomie mojej podswiadomosci, moglam nareszcie pojac, dlaczego ta postac nawiedza mnie tak uparcie.A mimo to, na innym znow poziomie, zalowalam, ze udalo mi sie odkryc, "kim jest Kot", poniewaz tak wiele zaczal dla mnie znaczyc jako jednostka. Mysle, ze miedzy innymi dlatego wydaje mi sie (a z listow czytelnikow wynika, ze nie tylko mnie) tak rzeczywisty, ze jego charakter jest tak bardzo zlozony - nielatwo zaszufladkowac go jako swietlany lub czarny charakter. Jego wyglad i dzialania wskazuja na jedno, podczas gdy w srodku znajdujemy cos zupelnie innego. Perwersyjna wrecz przyjemnosc sprawia mu wywracanie na nice cudzych o nim przekonan. Jest klebkiem sprzecznosci: inteligentny, lojalny, wrazliwy i zyciowo roztropny - a z drugiej strony nieufny, cyniczny, z ciagotami do autodestrukcji. W jego pojeciu "normalnosci" zawiera sie odrzucenie i bol, bo niczego innego w zyciu nie zaznal.Proces tworczy tyka tych fragmentow mozgu, do ktorych zwykle nie miewamy swiadomego dostepu. Mroczne glebie tej jungowskiej magicznej sadzawki natchnienia wywoluja czasem obrazy i mysli zaskakujace czy wrecz przerazajace. W wyniku tego w "realnym" swiecie postepujemy tak czy inaczej z wielu naraz powodow, a postac taka jak Kot zachowuje w sobie ow dualizm - i podobnie jak my moze, ale nie musi w pelni rozumiec motywow swego postepowania, chociazby... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright © 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzÄ… kobiet.
    Design: Solitaire