Carlos Castaneda - 9 - Wewnetrzny Ogien, Carlos Castaneda(2)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WSTĘP
Napisałem już kilka obszernych relacji z przebiegu mojej nauki u indiańskiego czarownika z
Meksyku, don Juana Matusa. Ponieważ pojęcia i praktyki, które musiałem zrozumieć i przyswoić sobie
w trakcie tej nauki, były mi zupełnie obce, mogłem je przedstawić jedynie w postaci szczegółowej
narracji, wiernie opisując okoliczności i wszystko, co się działo.
Organizacja nauk don Juana oparta była na założeniu, że człowiek posiada dwa rodzaje
świadomości, które nazywał prawą i lewą stroną. Ta pierwsza to zwyczajna świadomość, niezbędna w
codziennym życiu, druga zaś jest tajemniczą stroną psychiki, stanem, w którym człowiek może
funkcjonować jako czarownik i widzący. Zgodnie z tym założeniem don Juan podzielił swoją naukę na
dwie części, przeznaczoną dla prawej i dla lewej strony.
Szkolenie przeznaczone dla prawej strony przeprowadzał, gdy byłem w zwykłym stanie
świadomości. Tę część nauki opisywałem we wszystkich dotychczasowych relacjach. Gdy
znajdowałem się w zwykłym stanie świadomości, don Juan powiedział mi, że jest czarownikiem, a
także przedstawił mnie innemu czarownikowi, którym był don Genaro Flores. Ze względu na charakter
naszej znajomości doszedłem do logicznego wniosku, że obydwaj uznali mnie za swego terminatora.
Moje terminowanie zakończyło się niepojętym uczynkiem, do którego skłonili mnie don Juan i don
Genaro. Kazali mi mianowicie skoczyć z płaskiego wierzchołka góry w przepaść.
W jednej z relacji opisałem, co wówczas zaszło. W tym ostatnim rozdziale nauk don Juana
przeznaczonych dla prawej strony udział wzięli: on sam, don Genaro, dwóch innych uczniów – Pablito
i Nestor, oraz ja. Pablito, Nestor i ja skoczyliśmy z wierzchołka góry w przepaść.
Przez wiele następnych lat uważałem, że wyłącznie moje bezgraniczne zaufanie do don Juana i
don Genara pozwoliło mi pozbyć się racjonalnego strachu przed fizyczną zagładą. Teraz wiem, że nie
była to prawda; wiem, że sekret krył się w naukach don Juana przeznaczonych dla lewej strony oraz
że don Juan, don Genaro i ich towarzysze musieli się wykazać olbrzymią dyscypliną i wytrwałością, by
przeprowadzić to szkolenie.
Potrzebowałem prawie dziesięciu lat wysiłków, by przypomnieć sobie, co takiego w naukach
przeznaczonych dla lewej strony sprawiło, iż zgodziłem się na ten niepojęty wyczyn, jakim był skok w
przepaść.
Właśnie w tej części nauk don Juan ujawnił, co on sam, don Genaro oraz ich towarzysze naprawdę
ze mną robili i kim byli. Nie chodziło im o to, by wyszkolić mnie na czarownika; miałem opanować trzy
aspekty starodawnej wiedzy, której byli spadkobiercami: świadomość, skradanie się i intencję. Nie byli
oni czarownikami, lecz widzącymi. A don Juan był nie tylko widzącym, lecz także nagualem.
Już wcześniej, w naukach przeznaczonych dla prawej strony, don Juan wyjaśnił mi wiele rzeczy
dotyczących naguala i widzenia. Zrozumiałem z tego, że widzenie jest właściwą ludzkim istotom
umiejętnością poszerzania zakresu percepcji, aż człowiek zaczyna postrzegać esencję wszystkiego,
nie tylko wygląd zewnętrzny. Don Juan wyjaśnił mi także, że dla widzących człowiek jest polem
energii, które wyglądem przypomina świetliste jajo. Twierdził, że pole energetyczne większości ludzi
podzielone jest na dwie części, istnieją jednak kobiety i mężczyźni, u których składa się ono z
czterech, a czasem z trzech części. Ponieważ takie osoby są bardziej elastyczne od innych, gdy
nauczą się widzieć, mogą zostać nagualami.
W naukach przeznaczonych dla lewej strony don Juan wyjaśnił mi szczegółowo, na czym polega
widzenie i bycie nagualem. Twierdził, iż nagual nie jest tylko ponad-przeciętnie elastycznym
człowiekiem, który nauczył się widzieć; bycie nagualem jest o wiele bardziej skomplikowane i pociąga
za sobą znacznie większe konsekwencje. Bycie nagualem oznacza przyjęcie na siebie roli przywódcy,
nauczyciela i przewodnika.
Jako nagual, don Juan był przywódcą grupy widzących zwanej grupą naguala. W jej skład
wchodziło osiem widzących kobiet – Cecilia, Delia, Hermelinda, Carmela, Nelida, Florinda, Zuleica i
Zoila; trzech widzących mężczyzn – Vicente, Silvio Manuel i Genaro, oraz czworo kurierów lub
posłańców – Emilito, John Tuma, Marta i Teresa.
Poza tym, że przewodził swojej grupie, don Juan uczył i prowadził uczniów, którzy tworzyli grupę
nowego naguala. W jej skład wchodziło czterech młodych mężczyzn: Pablito, Nestor, Eligio i Benigno,
oraz pięć kobiet: Soledad, la Gorda, Lidia, Josefina i Rosa. Wraz z Carol, kobietą-nagualem, byłem
nominalnym przywódcą tej grupy wojowników.
Aby don Juan mógł mi przekazać nauki przeznaczone dla lewej strony, musiałem wejść w
niezwykły stan jasności umysłu, zwany podwyższoną świadomością. Przez wszystkie lata naszej
znajomości don Juan regularnie wprowadzał mnie w ten stan, uderzając płasko dłonią w górną część
pleców.
Don Juan twierdził, że w stanie podwyższonej świadomości uczniowie zachowują się niemal
równie naturalnie jak w zwyczajnym życiu, ale potrafią z niezwykłą jasnością i siłą skupić umysł na
dowolnym zagadnieniu. Jednak charakterystyczne dla tego niezwykłego stanu jest to, że bardzo
trudno sobie go przypomnieć w zwyczajnym życiu. To, co wówczas zachodzi, staje się częścią zwykłej
świadomości dopiero po dokonaniu żmudnego wysiłku odzyskiwania pamięci.
Moje kontakty z grupą naguala były dobrym przykładem tych trudności. Spotykałem ich, z
wyjątkiem don Genara, jedynie w stanie podwyższonej świadomości, toteż w zwyczajnym,
codziennym życiu w ogóle ich nie pamiętałem, nawet tak, jak pamięta się niewyraźne postacie ze
snów. Nasze spotkania przypominały rytuał. Jechałem do domu don Genara, położonego w małym
miasteczku na południu Meksyku. Don Juan natychmiast do nas dołączał i we trzech zajmowaliśmy
się szkoleniem przeznaczonym dla prawej strony. Potem don Juan przeprowadzał mnie na inny
poziom świadomości i jechaliśmy do pobliskiego, większego miasta, gdzie mieszkał on sam, a także
piętnaścioro pozostałych widzących.
Za każdym razem, gdy wchodziłem w stan podwyższonej świadomości, na nowo zadziwiała mnie
różnica między tymi dwiema stronami. Zawsze wtedy odnosiłem wrażenie, jakby zdjęto mi z oczu
zasłonę, jakbym wcześniej był częściowo ślepy i nagle przejrzał. Ogarniało mnie poczucie wolności i
czysta radość, z którą nie mogło się równać żadne mnę przeżycie. Ale tej wolności i radości
towarzyszył przerażający smutek i tęsknota Don Juan twierdził, ze każda pełnia musi zawierać w
sobie smutek i tęsknotę, bez nich bowiem nie ma równowagi ani dobroci, zaś mądrość bez dobroci i
wiedza bez zrównoważenia umysłu są bezużyteczne.
Organizacja nauk skierowanych do lewej strony wymagała, by don Juan i jego widzący towarzysze
zapoznali mnie z trzema aspektami swej wiedzy mistrzostwem świadomości, mistrzostwem w
skradaniu siÄ™ i mistrzostwem intencji.
Ta książka przedstawia osiąganie mistrzostwa świadomości, które jest częścią pełnego zestawu
nauk przeznaczonych dla lewej strony. Nauki te miały mnie przygotować do zdumiewającego skoku w
przepaść.
Ponieważ opisywane tu wydarzenia miały miejsce, gdy znajdowałem się w stanie podwyższonej
świadomości, w mojej narracji brakuje codziennego realizmu, choć starałem się osadzie wydarzenia w
kontekście zwykłego życia, jednocześnie unikając nadmiernego fabularyzowania. W stanie
podwyższonej świadomości człowiek zauważa otoczenie jedynie w minimalnym stopniu, gdyż cała
uwaga skupiona jest na szczegółach wykonywanych działań.
W tym przypadku wykonywane działania dotyczyły oczywiście opanowania świadomości. Don Juan
uważał mistrzostwo świadomości za współczesną wersję niezmiernie starej tradycji, którą nazywał
tradycją starożytnych tolteckich widzących. Choć twierdził, ze jest jej bezpośrednim spadkobiercą,
jednocześnie uważał siebie za jednego z widzących nowego cyklu. Gdy zapytałem go kiedyś, czym
zasadniczo widzący nowego cyklu różnią się od swych poprzedników, odrzekł, ze są to wojownicy
absolutnej wolności, do tego stopnia opanowali bowiem świadomość, sztukę skradania się i intencję,
ze w odróżnieniu od zwykłych śmiertelników śmierć nie może pochwycić ich znienacka, sami
wybierają czas i sposób odejścia z tego świata. W tym momencie pochłania ich wewnętrzny ogień i
znikajÄ… z powierzchni ziemi, wolni, jakby nigdy nie istnieli.
1. Nowi widzÄ…cy
Jechałem na południe Meksyku, w góry, gdzie spodziewałem się znaleźć don Juana, i po drodze
zatrzymałem się w mieście Oaxaca. Wczesnym rankiem, gdy już stamtąd wyjeżdżałem, przyszedł mi
do głowy szczęśliwy pomysł, by przejechać przez główny rynek. Był tam. Siedział na swojej ulubionej
ławce, jakby na mnie czekał.
Usiadłem obok niego. Powiedział, że przyjechał do miasta w interesach, zatrzymał się w
pensjonacie i że mogę z nim zamieszkać, bo musi tu zostać jeszcze przez dwa dni. Przez chwilę
rozmawialiśmy o moich zajęciach na uniwersytecie i związanych z tym problemach.
Jak zwykle, don Juan uderzył mnie w plecy w chwili, gdy najmniej się tego spodziewałem.
Uderzenie przeniosło mnie w stan podwyższonej świadomości.
Przez bardzo długi czas siedzieliśmy w milczeniu. Niecierpliwie czekałem, by się odezwał, ale gdy
zaczął mówić, znów mnie zaskoczył.
– Na wiele wieków przed przybyciem Hiszpanów do Meksyku – powiedział – żyli tu znakomici
tolteccy widzący, którzy potrafili dokonywać niepojętych wyczynów. Byli oni ostatnim ogniwem w
łańcuchu wiedzy sięgającym tysiące lat wstecz. Tolteccy widzący byli niezwykłymi ludźmi – potężnymi
czarownikami, ponurymi i nawiedzonymi. Rozwiązali wiele zagadek i posiedli tajemną wiedzę, której
używali, by wpływać na innych ludzi i podporządkowywać ich sobie. Dokonywali tego, przykuwając
uwagÄ™ swych ofiar do dowolnego obiektu.
Don Juan umilkł i przyjrzał mi się z napięciem. Wyczuwałem, że czeka na moje pytanie, ale nie
wiedziałem, o co mam zapytać.
– Muszę tu podkreślić ważną rzecz – podjął. – Ci czarownicy wiedzieli, jak przykuwać uwagę
swoich ofiar. Nie zwróciłeś na to uwagi. Wspomniałem o tym, ale przeszło ci to mimo uszu. To mnie
nie dziwi. Jedną z najtrudniejszych do zrozumienia rzeczy jest to, że uwagą można manipulować.
Czułem się zagubiony. Wiedziałem, że don Juan chce mnie do czegoś doprowadzić, i ogarnął mnie
znajomy niepokój – zawsze się tak czułem, gdy zaczynaliśmy nowy etap nauki.
Przedstawiłem mu swoje uczucia. Uśmiechnął się zagadkowo. Zazwyczaj jego uśmiech był
szczęśliwy i promienny, ale tym razem don Juan wydawał się czymś zaabsorbowany. Przez chwilę
miałem wrażenie, że zastanawia się, czy mówić dalej. Znów przyjrzał mi się badawczo, powoli wiodąc
wzrokiem po całym moim ciele. Potem, najwyraźniej zadowolony, skinął głową i stwierdził, że jestem
gotów, by przystąpić do ostatniego etapu, przez który muszą przejść wszyscy wojownicy, zanim się
przekonają, że potrafią działać samodzielnie. Byłem niezwykle zaintrygowany.
– Będziemy rozmawiać o świadomości – ciągnął don Juan. – Tolteccy widzący znali sztukę
posługiwania się świadomością. W gruncie rzeczy byli wielkimi jej mistrzami. Mówiąc, że potrafili
przykuć uwagę swoich ofiar, mam na myśli to, iż ich tajemna wiedza i praktyki pozwoliły im przeniknąć
tajemnicę świadomości. Wiele z tych praktyk przetrwało do dzisiaj, ale na szczęście w zmodyfikowanej
formie. Mówię “na szczęście", bo jak dowiesz się później, te ćwiczenia nie doprowadziły starożytnych
tolteckich widzących do wolności, lecz do zagłady.
– A czy ty sam je znasz? – zapytałem.
– Ależ oczywiście. Wszyscy musimy znać te techniki, lecz to nie oznacza, że je praktykujemy.
Mamy inne poglądy. Należymy do nowego cyklu.
– Ale przecież ty nie uważasz się za czarownika, don Juanie? – zdziwiłem się.
– Nie – potwierdził. – Ja jestem wojownikiem, który widzi. W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy los
nuevos videntes – nowymi widzącymi. Widzący z dawnych czasów byli czarownikami. Dla
przeciętnego człowieka czary to coś negatywnego, ale jednocześnie fascynującego. Dlatego dążyłem
do tego, byś w zwykłym stanie świadomości uważał nas za czarowników. Jest to zalecane, gdyż
przyciąga zainteresowanie. Ale dla każdego z nas bycie czarownikiem oznaczałoby wejście w ślepą
uliczkÄ™.
Ciekaw byłem, co przez to rozumie, on jednak odmówił dalszych wyjaśnień. Powiedział, że powie o
tym więcej w trakcie nauk o świadomości.
Zapytałem go o pochodzenie wiedzy Tolteków.
– Toltekowie wstąpili na drogę wiedzy, jedząc rośliny mocy – odrzekł. – Nie wiem, czy skłoniła ich
do tego ciekawość, głód czy też pomyłka, ale zjedli je. A gdy rośliny mocy zaczęły działać, było tylko
kwestią czasu, by niektórzy z nich zaczęli analizować swoje doświadczenia. Moim zdaniem pierwsi
ludzie na ścieżce wiedzy byli bardzo odważni, ale popełnili wiele błędów.
– Czy to tylko twoje przypuszczenia, don Juanie? – zapytałem.
– Nie, to nie są moje przypuszczenia. Jestem widzącym i gdy skupiam swoje widzenie na tym
okresie, dowiaduję się wszystkiego, co wówczas zaszło.
– Czy widzisz szczegóły przeszłych zdarzeń?
– Widzenie to szczególne wrażenie, że się coś wie – odrzekł –wie się coś bez cienia wątpliwości.
W tym przypadku ja wiem, co ci ludzie robili, wiem to nie tylko dzięki własnemu widzeniu, ale też
dlatego, że tak blisko jesteśmy ze sobą związani.
Don Juan wyjaśnił, że dla niego słowo “Toltek" oznacza co innego niż dla mnie. Dla mnie była to
nazwa kultury, imperium Tolteków. Dla niego “Toltek" oznaczało “człowiek wiedzy".
Powiedział, że w tamtych czasach, na wiele setek albo nawet tysięcy lat przed hiszpańską
konkwistÄ…, wszyscy ludzie wiedzy mieszkali na ogromnym obszarze, rozciÄ…gajÄ…cym siÄ™ daleko na
północ i na południe od doliny Meksyku, i zajmowali się leczeniem, czarami, opowieściami, tańcem,
wróżeniem, przygotowywaniem pożywienia i napojów. Te zajęcia rozwijały w nich różne rodzaje
wiedzy, która odróżniała ich od zwykłych ludzi. Ci Toltekowie mieli swoje miejsce w strukturze
codziennego życia, podobnie jak w naszych czasach lekarze, artyści, nauczyciele, kler i kupcy.
Praktykowali swoje umiejętności pod ścisłą kontrolą zorganizowanych bractw. Byli do tego stopnia
kompetentni i wpływowi, że zdominowali nawet ludy żyjące poza geograficznym obszarem imperium.
Gdy po wielu stuleciach używania roślin mocy niektórzy z nich w końcu nauczyli się widzieć,
najbardziej przedsiębiorczy z nich zaczęli uczyć tej umiejętności innych ludzi wiedzy. I to był początek
końca. W miarę upływu czasu liczba widzących wzrastała, ale popadli oni w tak wielką obsesję na
punkcie tego, co widzieli, a co napełniało ich uszanowaniem i lękiem, że przestali być ludźmi wiedzy.
Osiągnęli niezwykłą skuteczność w widzeniu i nauczyli się w znacznym stopniu kontrolować dziwne
światy, które im się ukazywały, ale nie odnieśli z tego żadnych korzyści. Widzenie podkopało ich siły i
doprowadziło do obsesji na punkcie tego, co zobaczyli.
– Jednak niektórym widzącym udało się uniknąć tego losu – ciągnął don Juan. – Byli to wielcy
ludzie, którzy, pomimo widzenia, nigdy nie przestali być ludźmi wiedzy. Niektórzy próbowali używać
widzenia pozytywnie i nauczyć tego innych. Jestem przekonany, że pod ich przewodnictwem całe
miasta przeszły do innych światów i nigdy nie wróciły. Ale ci, którzy potrafili tylko widzieć, skazani byli
na porażkę, i gdy na ich ziemiach pojawili się najeźdźcy, widzący okazali się równie bezbronni jak
zwykli ludzie. Najeźdźcy przejęli świat Tolteków – zawłaszczyli wszystko, ale nigdy nie nauczyli się
widzieć.
– Dlaczego uważasz, że nie nauczyli się widzieć? – zapytałem.
– Bo powtarzali procedury Tolteków, choć nie mieli ich wewnętrznej wiedzy. Do dziś w całym
Meksyku żyje mnóstwo czarowników, potomków tamtych najeźdźców, którzy przestrzegają tolteckich
rytuałów, choć sami nie wiedzą, co robią ani o czym mówią, bo nie są widzącymi.
– Kim byli ci najeźdźcy, don Juanie?
– To byli inni Indianie. Gdy pojawili się Hiszpanie, dawnych widzących nie było na świecie już od
wielu stuleci. Żyło jednak nowe pokolenie widzących, którzy zaczęli zajmować swoje miejsce w
nowym cyklu.
– Co to znaczy, nowe pokolenie widzących?
– Gdy świat pierwszych Tolteków uległ zagładzie, widzący, którzy przetrwali, schronili się w
samotności i przystąpili do dokładnej rewizji swoich praktyk. Ich pierwszym dokonaniem było to, że
uznali sztukę skradania się, śnienie i intencję za najważniejsze procedury, zdjęli zaś nadmierny nacisk
z używania roślin mocy; to chyba daje nam jakieś pojęcie, co naprawdę się z nimi działo, gdy używali
tych roślin. Nowy cykl właśnie zaczynał się krystalizować, gdy cały kraj zalali hiszpańscy najeźdźcy.
Na szczęście wtedy już nowi widzący potrafili stawić czoło niebezpieczeństwu; znakomicie opanowali
sztukÄ™ skradania siÄ™.
Don Juan powiedział, że wieki poddaństwa, które nastąpiły, stworzyły nowym widzącym idealne
warunki do doskonalenia umiejętności. Co dziwne, to właśnie ścisłe rygory i represje tego okresu
dodały im sił do uszlachetnienia nowych zasad. A ponieważ zawsze utrzymywali swą działalność w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]