Camp Candsace - Rodowa klątwa(1), C

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rodowa
klątwa
PROLOG
Biegła ku niemu z rozpostartymi ramionami,
piękną twarz wykrzywiał grymas strachu. Roz­
chyliła usta do krzyku. W jej oczach czaiło się
przerażenie. Stał nieruchomo, nie mógł się poru­
szyć ani nawet wyciągnąć do niej rąk. Choć
pędziła tak, jakby ścigały ją upiory, nie była
w stanie się do niego zbliżyć.
- Reed!- wykrzyknęła jego imię. Drżący głos
odbijał się echem w mrocznych, szerokich koryta­
rzach.
Nie ustawała w wysiłkach, za wszelką cenę
pragnęła do niego dobiec, lecz oddalała się,
pochwycona przez niewidzialną siłę. Wiedział,
że nigdy do niej nie dotrze, że więcej jej nie ujrzy.
Ogarnęły go żal i strach.
6
CANDACE CAMP
- Anno! - Reed usiadł gwałtownie, szeroko
otwierając oczy. - Anno...
Za drugim razem wypowiedział to imię znacz­
nie czulej. Odetchnął i opadł na poduszki. To był
tylko sen.
Przez, chwilę odpoczywał ze wzrokiem wbitym
w baldachim nad łóżkiem. Usiłował pozbierać
myśli. Nie po raz pierwszy śnił o tej dziewczynie
i podejrzewał, że nie po raz ostatni. Nawiedzała
go nocami bardzo wiele razy.
Doświadczał gorących, pełnych pożądania
snów, po których budził się spocony i zadyszany,
lecz zdarzały się też koszmary - przerażające,
mroczne. Z upływem lat sny o Annie pojawiały
się coraz rzadziej, mijało wiele miesięcy od
poprzedniego. Żaden z dotychczasowych jednak
nie napełnił go taką grozą.
Annie groziło ogromne niebezpieczeństwo.
Reed nie rozumiał, skąd bierze tę pewność,
niemniej ani przez chwilę w to nie wątpił. Po­
trzebowała pomocy, a on był całkowicie bezsilny.
Wstał z łóżka i podszedł do okna. Zasłony były
odciągnięte, okno otwarte. Łagodny letni wiet­
rzyk chłodził skórę. Reed popadł w zadumę,
wpatrując się niewidzącym wzrokiem w rozległe
ogrody Broughton House.
Przed nim rozciągał się skąpany w księżyco­
wym blasku, staranie wypielęgnowany, przy­
strzyżony na frarucuską modłę ogród, lecz Reed
RODOWA KLĄTWA
7
go nie dostrzegał. Oczami wyobraźni widział
bujną, dziko rosnącą roślinność, otaczającą po­
siadłość Winterset. Po raz ostatni był tam trzy lata
temu, lecz tamten widok wrył mu się w pamięć
niemal równie mocno jak twarz Anny.
Ponownie poczuł gorzki żal. Zamknął oczy.
W pamięci ożyło wspomnienie: ciemnoniebies­
kie oczy Anny, jej twarz w kształcie serca, otoczo­
na gęstwiną jasnobrązowych loków, poprzecina­
ną złotymi pasemkami. Miała pełne wargi o lekko
uniesionych kącikach i dlatego wyglądała tak,
jakby bezustannie tłumiła rozbawienie. Gdy
ujrzał ją po raz pierwszy, stała w ogrodzie w Win­
terset, jedną ręką osłaniała oczy i patrzyła, jak
Reed się do niej zbliża. Poczuł się wówczas tak,
jakby ktoś wymierzył mu cios w pierś. Natych­
miast zrozumiał, że spotkał kobietę, którą będzie
kochał przez resztę życia.
Wielokrotnie potem żałował, że się wówczas
nie pomylił. Niestety, ukochana nie odwzajem­
niała jego uczuć.
Reed westchnął, odwrócił się i osunął na
krzesło. Oparł łokcie na kolanach, a głowę na
dłoniach, wsuwając palce w gęstą, ciemną czup­
rynę.
Pomyślał, że po trzech latach jego dusza po­
winna znaleźć ukojenie. Tak się jednak nie stało.
Wprawdzie nie odczuwał bezustannego, tępego
bólu, który towarzyszył mu przez pierwsze mie­
siące po odrzuceniu oświadczyn przez Annę
8
CANDACE CAMP
i jego powrocie do Londynu, lecz nadal nie mógł
normalnie funkcjonować. Od tamtej pory ani
jedna kobieta nie przykuła jego uwagi, w najlep­
szym przypadku potrafił zmusić się do tańca albo
uprzejmej rozmowy. Za każdym razem gdy Anna
powracała do niego we wspomnieniach, niestety
odczuwał żal, gorycz odrzucenia.
Postanowił skończyć z rozdrapywaniem starej
rany i przeanalizować sen. Dobrze zapamiętał
strach w oczach Anny, jej przeraźliwy krzyk. Od
czego uciekała? Co to wszystko oznaczało? I prze­
de wszystkim dlaczego był dogłębnie przekona­
ny, że jego ukochanej groziło realne niebez­
pieczeństwo?
Reed Moreland stąpał twardo po ziemi, nie
wierzył w wizje i jasnowidzenie. Jego babka
utrzymywała, że potrafi rozmawiać ze zmarłymi
krewnymi, ale zdaniem matki Reeda, starsza pani
w typowy dla siebie sposób postanowiła prze­
śladować nieszczęsnych bliskich nawet po ich
śmierci. Poza tym wszyscy byli zgodni co do tego,
że babka była nieco ekscentryczna. Rozsądni
dorośli nie widują rzeczy, które nie istnieją, ani
nie otrzymują informacji we śnie. Racjonalni,
wykształceni mężczyźni, tacy jak Reed, powinni
żyć w zgodzie z logiką, nie z przesądami.
Nie potrafił jednak zapomnieć o zdarzeniu,
które dwa lata temu spotkało jego siostry. Żadnej
z nich nie można by nazwać przewrażliwioną
histeryczką, podatną na humory i kaprysy, a jed-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire