Campbell Judy - Ukryte marzenia, C

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Judy Campbell
Ukryte marzenie
Tytuł oryginału: The GP's Marriage Wish
PROLOG
Leniwie oparł się o ścianę i z wyrazem wyższości
obserwował kłębiących się w sali uczniów. Jeśli cho-
dzi o umiejętność demonstrowania pewności sie-
bie, Connor Saunders nie miął sobie równych wśród
chłopców z maturalnej klasy szkoły w Braithwaite.
A do tego jest taki męski i przystojny, z westchnie-
niem myślała Victoria Sorensen.
Poprawiwszy nerwowo sukienkę, przyjrzała się
swemu odbiciu w wiszącym na ścianie lustrze. To, co
zobaczyła, nie dodało jej otuchy. Niebieska sukienka
nie pasowała do kasztanowych włosów, okulary na-
dawały jej wygląd kujona, no i ten okropny aparat na
zębach! Gdyby umiała lepiej się zaprezentować,
Connor być może zaprosiłby ją do tańca.
Wiedziała, że Connor wyjeżdża nazajutrz z domu,
aby przed podjęciem studiów medycznych podróżo-
wać przez rok po świecie. Ona też pójdzie za rok na
medycynę, a do tego czasu będzie pracować w przy-
chodni będącej własnością matki. Ona i Connor być
może nigdy więcej się nie zobaczą.
Poczuła w sercu ukłucie zazdrości. Connorowi
wszystko przychodzi z taką łatwością! Pochwały,
nagrody, stypendia same wpadają mu w ręce.
Między nim a Victoria trwała cicha rywalizacja.
Victoria w niczym nie ustępowała mu inteligencją,
ale wskutek swojej agresywności i pewności siebie
Connor zawsze usuwał ją w cień.
Otaczający go chłopcy roześmiali się z czegoś, co
przed chwilą powiedział, i Connor z zadowoloną
miną odgarnął opadające na czoło włosy. Miał w so-
bie niewątpliwą charyzmę. Wokół niego zawsze
działo się coś ekscytującego. Mimo że nie podobały
jej się jego liczne, często niezasłużone zwycięstwa
w szkole, Victoria była w nim zadurzona po uszy.
Do Victorii podeszła jej przyjaciółka Jean Martin.
- Nieźle wygląda nasz przystojniak, co?
- Trudno mi uwierzyć, że wyjedzie i nigdy się nie
spotkamy - westchnęła Victoria.
- Ale przecież twoja mama i jego ojciec razem
prowadzą przychodnię, więc na pewno będziecie się
widywać. - Jean przyjrzała się swej posmutniałej
przyjaciółce. - Słuchaj, moja droga, jeżeli tak ci na
tym zależy, to idź i sama poproś go do tańca.
- Nie będę się upokarzać!
- Och Vic, nie bądź taka staroświecka! Nie sły-
szałaś o równouprawnieniu kobiet? Dlaczego mamy
potulnie czekać, aż mężczyzna łaskawie zaprosi nas
do tańca? Nie łam się! Co masz do stracenia?
- Pozostanie mi tylko wyobrażać sobie...
- Daj spokój! Masz ostatnią szansę. Idź, nie bądź
tchórzem!
Victoria niepewnie zerknęła na Connora, który po-
chwycił jej spojrzenie i na jego twarzy pojawił się
wyraz rozbawienia, jakby odczytał jej myśli. Victoria
ze wstydem odwróciła oczy, ale zaraz w jej sercu zro-
dził się bunt. Jean ma rację, dlaczego ma się zacho-
wywać jak nieśmiała panienka? W dzisiejszych cza-
sach kobiety biorą sprawy we własne ręce.
Wziąwszy głęboki oddech, podeszła do Connora i,
ignorując otaczających go kolegów, powiedziała:
- Hej, Connor, może przed twoim wyjazdem za-
tańczymy ze sobą na pożegnanie?
Connor obrzucił ją leniwym spojrzeniem.
- Hej, Piegusko. Proponujesz mi pożegnalny ta-
niec? - Rozejrzał się po kolegach. - To prawdziwy
zaszczyt być zaproszonym przez pierwszą uczen-
nicę, nie uważacie? - Zniżywszy głos, dodał z iro-
nicznym błyskiem w oczach: - Będzie mi brakowało
naszej ostrej rywalizacji. - Zawiesił głos, zdając so-
bie sprawę, że koledzy czekają w napięciu na ciąg
dalszy. - Przykro mi, moja droga, ale wybieram
się z kumplami na piwo przed zamknięciem pubów,
więc nasz pożegnalny taniec musi poczekać. Może
innym razem.
Przy wtórze gromkiego śmiechu kolegów Connor
niedbałym ruchem podał jej na pożegnanie rękę, po
czym gromada rozweselonych chłopaków ruszyła
do wyjścia. Victoria stała jak skamieniała. Policzki
paliły ją ze wstydu i upokorzenia. Czuła, że zaraz się
rozpłacze. Jak mógł potraktować ją w ten sposób, i to
na oczach wszystkich?
Jean podbiegła do przyjaciółki.
- Co za świnia! - wyszeptała, otaczając ją ramie-
niem. - Nie bierz sobie tego do serca, zrobił to tylko
po to, żeby zaimponować tej zgrai przygłupów.
Victoria usiłowała rozpaczliwie przybrać obojętny
wyraz twarzy. Nie mieściło się jej w głowie, jak
Connor mógł z nią postąpić w tak okrutny i niegodny
sposób. Może mu się nie podobać, ale sądziła, że
cieszy się jego szacunkiem. Jednakże właściwy Vic-
torii hart ducha, który tyle już razy ratował ją podczas
potyczek z Connorem, pozwolił jej się opanować.
- Masz rację, Jean, nie warto się nim przejmować
- odparła, dumnie podnosząc głowę. - Connor Saun-
ders to taki prostak, że nie będę za nim płakać.
W jej oczach, gdy odprowadzała wzrokiem smuk-
łą sylwetkę klasowego idola, malowało się bolesne
rozczarowanie. Zrobił z niej pośmiewisko. Zostanie
zapamiętana jako dziewczyna, która odważyła się
poprosić do tańca Connora Saundersa i dostała kosza.
Poprzysięgła sobie w duchu raz na zawsze wykreś-
lić go z pamięci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright © 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzÄ… kobiet.
    Design: Solitaire