Cabot Meg Pośredniczka01 Kraina cienia, word itd itp - rozne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JENNY CARROLL / MEG CABOT
KRAINA CIENIA
Pamięci A Victora Cabota
oraz jego brata Jacka „France`a” Cabota
1
Powiedziano mi, że tam będą palmy. Nie wierzyłam, ale tak mi powiedziano. Że
zobaczę je z samolotu.
Och, wiem, w południowej Kalifornii rosną palmy, nie jestem skończoną idiotką.
Oglądam telewizję. Ale przeprowadzałam się do północnej Kalifornii. A tam nie
spodziewałam się palm. Zwłaszcza że mama kazała mi zabrać swetry.
- Przydadzą ci się - powiedziała. - Kurtki też. Tam bywa naprawdę zimno. Nie aż tak
jak w Nowym Jorku, ale dość zimno.
Dlatego w samolocie miałam na sobie czarną skórzaną kurtkę motocyklową.
Mogłam ją, oczywiście, zapakować razem z innymi rzeczami, ale w niej było mi jakoś
raźniej.
No więc leciałam samolotem w czarnej skórzanej kurtce, obserwując przez okno
palmy, podczas gdy samolot zniżał się do lądowania. Myślałam sobie: cudownie, czarna
skóra i palmy. Pasuję do tego miejsca jak... Podejrzewałam to od początku... ...że nie
pasuję.
Mama nie przepada specjalnie za tą kurtką, ale słowo daję, nie włożyłam jej dlatego,
żeby jej zrobić na złość. Nie mam do niej żalu o to, że wyszła za mąż za faceta, który
mieszka na drugim końcu Ameryki, zmuszając mnie, bym zostawiła szkołę w połowie
drugiej klasy i porzuciła najlepszą - właściwie jedyną - przyjaciółkę, jaką' miałam od
czasów przedszkola, i miasto, w którym spędziłam szesnaście lat życia.
Och, nie, nie mam o to do niej najmniejszej pretensji.
Naprawdę lubię Andy'ego, mojego ojczyma. Jest dobry dla mamy. Jest z nim
szczęśliwa. A dla mnie jest bardzo miły.
Denerwuje mnie tylko ta przeprowadzka do Kalifornii.
Aha, wspomniałam o dzieciach Andy'ego?
Cała trójka stawiła się na lotnisku, żeby mnie powitać. Razem z moją mamą i
Andym. Trzech chłopaków. Śpiący, Przyćmiony i Profesor, jak ich nazwałam. Moi nowi
bracia.
- Suze! - Nawet gdybym nie usłyszała, jak mama wykrzykuje moje imię i tak nie
mogłabym ich nie zauważyć. Andy kazał młodszym chłopcom trzymać w górze wielki
transparent z napisem:
Witaj w domu, Susannah!
Każdy pasażer wysiadający z mojego
samolotu, przechodząc obok tej gromadki, wołał do swoich towarzyszy podróży: „Popatrz,
jakie to miłe!”
i uśmiechał się do mnie w sposób, który przyprawiał mnie o ból żołądka.
O, tak, czuję się jak w domu. Jak cholera.
- No, dobrze - zwróciłam się do komitetu powitalnego. - Możecie zwinąć
transparent.
Mama zaczęła mnie jednak obściskiwać, z przejęciem nie zwracając uwagi na to, co
mówię. „Och, Suzie!”, powtarzała w kółko. Nienawidzę, kiedy ktoś poza mamą nazywa
mnie Suzie, więc rzuciłam chłopcom przez ramię ostrzegawcze spojrzenie, żeby sobie za
dużo nie wyobrażali. Stali jak barany, szczerząc zęby pod głupawym transparentem:
Przyćmiony, ponieważ jest za tępy, żeby przestać, Profesor, ponieważ... cóż, chyba dlatego,
że po prostu ucieszył się na mój widok. Jest trochę dziwny... Najstarszy, Śpiący, stał jak
kołek i sprawiał wrażenie... niewyspanego.
- Jak tam podróż, dzieciaku? - Andy zdjął mi torbę z ramienia i zarzucił na swoje.
Zaskoczył go jej ciężar. - Hej, co ty tam masz? Wiesz, że nie wolno wywozić z Nowego
Jorku hydrantów przeciwpożarowych?
Uśmiechnęłam się. Andy jest troszeczkę zwariowany, ale w miły sposób. Nie ma
pojęcia, co wolno, a czego nie wolno w stanie Nowy Jork, bo był tam najwyżej z pięć razy.
Nawiasem mówiąc, dokładnie tyle wystarczyło, żeby przekonać moją mamę, że powinna za
niego wyjść.
- To nie jest hydrant przeciwpożarowy. To parkometr. Mam jeszcze cztery torby.
- Cztery? - Andy udawał zaszokowanego. - Co ty sobie właściwie wyobrażasz, że się
tu wprowadzasz, czy co?
Wspominałam już, że Andy uważa się za aktora komediowego? Nie jest nim.
Pracuje jako stolarz.
- Suze - odezwał się Profesor z entuzjazmem - Suze, czy zauważyłaś, że przy
lądowaniu ogon samolotu lekko podskoczył do góry? To z powodu prądu wstępującego.
Pojawia się, kiedy masa poruszająca się z dużą prędkością napotyka na swojej drodze wiatr
o tej samej albo większej prędkości, wiejący w przeciwnym kierunku.
Profesor, najmłodszy syn Andy'ego, ma dwanaście lat, ale sprawia wrażenie
czterdziestolatka. Prawie całe wesele spędził, opowiadając mi o chorobach bydła oraz o
tym, że Strefa 51 to zwykłe wciskanie ciemnoty przez rząd amerykański, który nie chce, że-
byśmy zdawali sobie sprawę, że Nie Jesteśmy Sami w Kosmosie.
- Och, Suzie - paplała mama - tak się cieszę, że tu jesteś. Pokochasz ten dom. Z
początku nie czułam się w nim jak u siebie, ale teraz, kiedy... przyjechałaś... Och, poczekaj,
aż zobaczysz swój pokój. Andy tak ślicznie go urządził...
Andy i mama spędzili przed ślubem mnóstwo czasu na szukaniu domu na tyle
dużego, żeby każde z dzieci miało własny pokój. W końcu kupili wielki dom na wzgórzach
Carmelu. Było ich na niego stać, ponieważ kupili go w stanie na pół zrujnowanym, a firma
budowlana, dla której Andy wykonuje mnóstwo zleceń, doprowadziła go do stanu
używalności na korzystnych warunkach finansowych. Mama przysięga, że mój pokój jest
najładniejszy w całym domu.
- Co za widok! - powtarza do znudzenia. - Z okna twojego pokoju widać ocean! Och,
Suze, będziesz zachwycona.
Byłam tego pewna. Prawie tak samo, jak tego, że wolę kiełki alfalfi niż bajgle oraz
surfing niż jazdę metrem. W końcu i Przyćmiony otworzył buzię i mruknął:
- Podoba ci się transparent?
Nie mogę uwierzyć, że jest w moim wieku. Należy do szkolnej drużyny zapaśniczej,
więc czego się po nim spodziewać? Jedyne, o czym myśli - wiem, bo siedziałam obok niego
na przyjęciu weselnym, to znaczy między nim a Profesorem, więc można sobie wyobrazić,
jak wspaniale nam się konwersowało - to chwyty za gardło oraz koktajle proteinowe na
przyrost masy mięśniowej.
- Tak, jest wspaniały - odparłam, wyrywając go z jego mięsistych łap i trzymając
napisem w dół. - Możemy już iść? Chcę zabrać swoje torby, zanim ktoś inny to zrobi.
- Och, dobrze. - Mama uścisnęła mnie po raz ostami. - Och, tak się cieszę, że
nareszcie jesteś! Ślicznie wyglądasz... - A potem, choć widać było, że robi to trochę wbrew
własnej woli, dodała cicho, tak, żeby nikt inny nie usłyszał:
- Wydawało mi się, że już rozmawiałyśmy o tej kurtce, Suze. Sądziłam też, że
wyrzucisz te dżinsy.
Miałam na sobie stare dżinsy, te z dziurami na kolanach. Świetnie pasowały do
czarnej jedwabnej koszulki oraz butów za kostkę, zapinanych na suwak. Dżinsy i buty, w
zestawieniu z czarną skórzaną kurtką oraz marynarską torbą na ramię nadawały mi
wygląd nastoletniej uciekinierki z domu. Zupełnie jak z filmu.
Ale, ostatecznie, jeśli leci się osiem godzin przez cały kraj, to chyba ma się prawo do
odrobiny wygody.
Wyraziłam tę opinię głośno, a mama tylko podniosła oczy do nieba i na tym się
skończyło. To jest fajne w mojej mamie. Nie truje jak inne matki. Śpiący, Przyćmiony i
Profesor nie mają pojęcia, jak im się udało.
- W porządku - westchnęła. - Chodźmy po twoje torby. - I trochę podnosząc głos,
dodała: - Jake, chodź. Idziemy po bagaż Suze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire