Cabot Meg - Pamiętnik Księżniczki 09 - Księżniczka Mia, Cabot Meg, pamiętnik księżniczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->MEG CABOTKSIĘŻNICZKA MIAPAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 9PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 21.00,PRZEDSTAWIENIAPIĘKNEJ I BESTII,LUNT - FONTANNE THEATER, DAMSKA TOALETANie zadzwonił. Przed chwilą dowiadywałam się u mamy.To trochę nie w porządku, że mama mnie oskarża, jakoby moim zdaniem cały światkręcił się wokół zerwania z Michaelem. Bo wcale tak nie jest. Naprawdę. Skąd miałamwiedzieć, że dopiero co udało jej się ułożyć Rocky'ego do snu? Powinna była wyciszyćdzwonek telefonu, jeśli mały zaczyna stwarzać takie kłopoty przy zasypianiu.W każdym razie żadnych wiadomości dla mnie nie było.Pewnie nie powinnam się ich spodziewać. Przecież sprawdziłam jego lot; ma dotrzećdo Japonii dopiero za jakieś czternaście godzin.A kiedy samolot jest w powietrzu, nie wolno korzystać z komórki ani palmtopów. Toznaczy dzwonić lub wysyłać esemesy.Albo odpowiadać na maile.Ale nie ma sprawy. Poważnie. On zadzwoni.Dostanie mojego maila i zadzwoni, a potem się pogodzimy i wszystko będzie jakdawniej.Musi być.Na razie trzeba zachowywać się normalnie, jakby nic złego się nie stało. O ile da sięnormalnie czekać na odzew chłopaka, z którym chodziło się przez dwa lata, potem się z nimzerwało, ale któremu wysłało się maila z przeprosinami, zrozumiawszy, że się popełniłowielki i karygodny błąd.Zwłaszcza zaś wiedząc, że jeśli nie dojdzie do zgody, będzie się skazanym nabezsensowne życie i serię nic nieznaczących związków z supermodelkami.Chwileczkę. To dotyczy tylko taty. Nieważne.Ale rozumiecie. Mnie też to czeka. Supermodelki pomijając.Oglądając dziś wieczoremPiękną i Bestięw towarzystwie J.P., pojęłam, jakąkompletną idiotką byłam przez cały zeszły tydzień.Nie, żebym zrozumiała to dopiero teraz. Ale przedstawienie uświadomiło mi toostatecznie.Co jest o tyle dziwne, że z Michaelem nigdy nie byliśmy zgodni co do teatru. Znajwyższym trudem udawało mi się w ogóle wyciągnąć go na przedstawienia, które lubię,czyli takie, w których występują dziewczyny w krynolinach i różne obiekty zlatujące spodsklepienia nad sceną (na przykład wUpiorze w operzealboTarzanie).A przy tych nielicznych okazjach, kiedy udało mi się wyciągnąć go do teatru, przezcały czas pochylał się do mnie i szeptał:- Już rozumiem, czemu to przedstawienie schodzi z afisza. Żaden facet niewyśpiewywałby piosenek do gadającego imbryka o tym, że bardzo podoba mu się jakaśdziewczyna. Mam rację, prawda? I skąd się tu wzięła ta cała orkiestra symfoniczna? Przecieżoni na dobrą sprawę siedzą w lochu. To wszystko jest zupełnie bez sensu.Kiedyś wydawało mi się, że takie uwagi psują całą zabawę. Psuło mi ją także to, żeMichael co pięć minut przepraszał mnie i wychodził do toalety, tłumacząc, że przy obiedziewypił za dużo wody. Chociaż naprawdę szedł sprawdzać na komórce komunikaty ze swojejrozgrywki wWorld of Warcraft.Ale chociaż w towarzystwie J.P. czuję się w teatrze dobrze, to nie mogę odżałować, żenie ma ze mną Michaela, który narzekałby, żePiękna i Bestiato tylko obciachowydisneyowski musical dla małych dzieci, które nie stanowią wymagającej widowni, i żemuzyka jest fatalna, a całe to przedstawienie służy tylko temu, żeby nakłonić turystów dowydawania kasy na drogie tiszerty, badziewne kubki i pretensjonalne teatralne programy.A jeszcze bardziej mi smutno, że go tutaj nie ma, bo właśnie zdałam sobie sprawę, żehistoriaPięknej i Bestiiwłaściwie opowiada o Michaelu i o mnie.Nie chodzi o to, że dotyczy piękności (oczywiście). Ani bycia Bestią.Ale o to, że opowiada o dwojgu ludziach, którzy zaczynają się ze sobą przyjaźnić inawet nie zdają sobie sprawy z tego, że się kochają, dopóki nie zrobi się prawie za późno...To jest totalnie o nas.Poza tym, oczywiście, że Piękna jest o wiele mądrzejsza niż ja. Na przykład, czyPiękna przejmowałaby się tym, że Bestia, jeszcze przed uwięzieniem jej w swoim zamku,zadawała się z Judith Gershner, a potem jakoś zapomniała o tym wspomnieć?Nie. Bo to wszystko zdarzyło się, ZANIM Piękna i Bestia odnaleźli się nawzajem.Więc jakie to teraz miało znaczenie?No właśnie: żadne.W głowie mi się nie mieści, że byłam taka głupia. Przysięgam, obciachowy czy nie -dobra, muszę przyznać, teraz widzę w tym musicalu coś z obciachu -Piękna i Bestiawniosław moje życie coś nowego.Chociaż nie powinno bardzo zaskakiwać, skoro to jest historia stara jak świat.W przeszłości twierdziłam, że mój ideał mężczyzny to umiałby wysiedzieć przez całyspektaklPięknej i Bestii,najromantyczniejszej i najpiękniejszej historii, jaką kiedykolwiekopowiedziano, i nie rżeć w nieodpowiednich momentach (na przykład, kiedy Bestia na scenieprzeobraża się w księcia, albo kiedy pojawiają się takie śmieszne wilki - przecież nie mogąbyć tak bardzo przerażające, skoro na widowni siedzą małe dzieci).Teraz wiem, że jedyny facet, z którym byłam na tym przedstawieniu, a który ten testprzeszedł, to J.P. Reynolds - Abernathy IV. Jemu nawet - nie mogłam tego nie zauważyć -spłynęła po policzku jakaś samotna łza, kiedy Piękna ofiarowała własne życie, żeby ratowaćojca.Michael nigdy nie płakał w czasie żadnego przedstawienia na Broadwayu. Poza scenąwTarzanie,w której brutalnie morduje się ojca małp.Ale popłakał się wtedy wyłącznie ze śmiechu.Do czego zmierzam: zaczynam myśleć, że to nic złego. Możliwe, że faceci RÓŻNIĄsię od dziewczyn. Nie tylko dlatego, że nie przejmują się takimi rzeczami jak to, czyNightstalkerkiedykolwiek zostanie sfilmowany z udziałem Jessiki Biel i czy ona powtórzysukces, jaki osiągnęła rolą Abby Whistler wBlade: Mroczna Trójca.Ani dlatego, że ich zdaniem nie ma nic złego, jeśli śpi się z Judith Gershner, a potemnic o tym nie mówi swojej dziewczynie, bo to się działo, zanim z tą dziewczyną zaczęło sięchodzić.Ale dlatego, że oni są po prostu inaczej ZAPROGRAMOWANI. Na przykład tak,żeby nie wzruszał ich widok faceta w przebraniu goryla, który na scenie zostaje zastrzelonyna niby.A przy tym skłonni są uważać, że jak najbardziej realna jest scena z filmuNottingHill,w której aktorka grana przez Julię Roberts, wraca do faceta granego przez Hugh Granta,chociaż taka zarozumiała gwiazda kina nigdy w życiu nie zakochałaby się w skromnymwłaścicielu księgarni. A mówię to przecież z pozycji księżniczki zakochanej w zwykłymstudencie wyższej uczelni.Wreszcie teraz zrozumiałam; faceci się od nas różnią.Ale to nie zawsze oznacza coś złego. Jak powiedzieliby moi przodkowie:Vive ladifference.Bo cóż, przecież wielu facetów nie lubi musicali.Ale ci sami faceci potrafią też podarować ci łańcuszek ze śnieżynką na twoje piętnasteurodziny, żeby przypominał ci o Zimowym Balu Wielu Kultur, w czasie którego po raz pierw-szy wyznaliście sobie miłość.To, trzeba przyznać, jest szalenie romantyczne.Och! Światła właśnie zamigotały. Czas wracać na drugi akt.Którego, szczerze mówiąc, wcale nie chce mi się oglądać. Wszystko byłoby dobrze,gdyby J.P. nie pytał mnie bez przerwy, czy wszystko gra.Ja totalnie rozumiem, że on się o mnie po przyjacielsku troszczy, ale jakiej odpowiedzisię spodziewa? Czy może nie wiedzieć, że odpowiedź brzmi: nie, nie wszystko gra? Czy mu-szę mu przypominać, że niecałe dwie doby temu jak idiotka zerwałam z szyi ten łańcuszek ześnieżynką i RZUCIŁAM nim w faceta, który mi go podarował? Czy on uważa, że człowiekpo czymś takim dochodzi do siebie automatycznie, tylko dlatego że wybrał się na musical, wktórym występują tańczące imbryki do herbaty?J.P. jest słodki, ale czasami trochę tępy.Chociaż, jak się okazuje, Tina ma absolutną rację: J.P. to naprawdę wulkan stłumionejnamiętności. Ta pojedyncza łza tego dowodzi. Trzeba tylko odpowiedniej kobiety, któraznajdzie klucz do jego serca - do tej pory dla bezpieczeństwa skrywanego pod zimną, twardąskorupą - a on eksploduje jak ta kipiąca kaldera, którą można zobaczyć w Parku NarodowymYellowstone.PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 23.45,PODDASZEMaile: 0Wiadomości na poczcie głosowej też nie ma.Ale samolot Michaela będzie w powietrzu jeszcze przez jedenaście i pół godziny.Zadzwoni do mnie, kiedy wyląduje.Bo NA PEWNO zadzwoni. Prawda?Dobra, nie będę teraz o tym myśleć, bo za każdym razem zaczynam dostawać takichdziwnych palpitacji serca i dłonie mi się pocą.Podczas mojej nieobecności kurier dostarczył mi jakąś kopertę. Mama powiedziała mio niej (niezbyt uradowanym tonem), kiedy ją obudziłam, żeby zapytać, czy Michael do mnienie dzwonił. Serio, nie miałam pojęcia, że już spała. Zwykle nie śpi i oglądaDavidaLettermana,czekając, aż o dwunastej trzydzieści pojawi się gość muzyczny. Skąd miałamwiedzieć, że muzycznym gościem była Fergie, więc mama poszła do łóżka wcześniej?Koperta dostarczona przez kuriera zdecydowanie nie została wysłana przez Michaela.Ta wyszukana papeteria w odcieniu kości słoniowej, z wielką lakową pieczęcią zodciśniętymi na środku inicjałami D i R. Aż biło w oczy, że przesyłka musi mieć cośwspólnego z Grandmère.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]