Card Orson Scott - Saga Cienia - Cień Giganta,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Mandat niebios
Od: Graff%pilgrimage@colmin.gov
Do: Soup%battleboys@strategyandplanning.han.gov
Re: Darmowa oferta wakacji
Miejsce docelowe do twojego wyboru w jakimkolwiek miejscu wszechświata. I odbieramy Cię!
Han Tzu czekał dopóki opancerzony samochód nie zniknął całkowicie z pola widzenia zanim wyszedł na
tłoczna ulicę. Tłumy moga uczynić cię niewidocznym ale tylko wtedy gdy zmierzasz w tą samą stronę co one, a tego
właśnie Han Tzu nie był w stanie zrobić od czasu kiedy wrócił do Chin ze Szkoły Bojowej.
Wyglądało na to, że on nigdy nie poruszał sie wzdłuż strumienia ale w poprzek. Zupełnie tak jak gdyby miał
zupełnie inna mapę świata w porównaniu do wszystkich wokół niego.
I znowu tu był, unikając rowerzystów i przepychając ludzi aby dotrzeć spod drzwi swojego apartamentowca
do drzwi malutkiej restauracyjki na drugim końcu ulicy.
Ale nie było to dla niego aż tak trudne jak dla przeciętnego człowieka. Han Tzu doszedł do perfekcji w
używaniu wizji bocznej więc jego oczy patrzyły prosto do przodu. Bez kontaktu wzrokowego inni na ulicy nie mogli
stanąć z nim twarzą w twarz, nie mogli naciskać go aby zwrócil się w "dobrą stronę". Mogli go jedynie wymijać, jak
gdyby był kamieniem na środku strumienia.
Polożył dłoń na drzwiach i zawachał się. Nie wiedział czemu do tej pory nie został jeszcze aresztowany,
zamordowany lub wysłany na rekorekcje, lecz jeśli zostałby sfotografowany podczas brania udziału w spotkaniu na
które zmierzał właśnie, łatwo mogło to spowodować uznanie go za zdrajcę.
Jednakże, z drugiej strony jego wrogowie nie potrzebowali żadnych dowodów aby go skazać -- jedyne co
potrzebowali to zamierzenie. Więc otworzył drzwi słuchając malutkiego dzwonka który zadzwonił i poszedł w
kierunku tyłu wąskiego korytarza pomiędzy budkami.
Wiedział, że nie może spodziewać się Graffa we własnej osobie. Ponieważ minister kolonizacji na ziemi
oznaczałoby wiadomości a Graff unikał wiadomości dopóki nie były dla niego użyteczne, a ta na pewno by nie była.
Więc kogoż Graff mógłby posłać? Kogoś ze Szkoły Bojowej? Nauczyciela? Innego studenta? Kogoś z zespołu Endera?
Ku swemu wielkiemu zdziwieniu mężczyzna w ostatniej budce siedział skierowany tyłem do drzwi i Han Tzu
widział jego kręcone stalowo-szare włosy. Nie chińskie. A z koloru jego uszu wnioskował, że nie jest on też
europejczykiem. Faktem nie do przeoczenia było to iż człowiek ten nie siedział frontem do drzwi i nie mógł widzieć
zbliżającego sie Hana Tzu. Jednakże, gdy już Han Tzu usiadł naprzeciwko niego to on był teraz tym który obserwował
drzwi i całą przestrzeń.
Mężczyzna nie odwrocil się, gdy Han Tzu nadszedł. Czy był on aż tak nie rozważny czy może aż tak pewny
siebie?
"Witaj!", powiedział mężczyzna miękko gdy Han Tzu stanął obok niego. "Proszę usiądź."
Han Tzu usiadł naprzeciwko i wiedział ze zna tego człowieka lecz nie znał jego imienia.
"Proszę nie wypowiadaj mojego imienia," powiedział mezczyzna miękko.
"Spokojnie," powiedział Han Tzu "nie znam go."
"Ależ znasz," powiedział mężczyzna. "Po prostu nie przypominasz sobie mojej twarzy. Nie widywałeś mnie często. Ale
lider zespołu spędził ze mną dużo czasu."
Teraz Han Tzu sobie przypomniał. Te ostatnie tygodnie w szkole dowodzenia na Erosie, gdy myśleli że trenują
podczas gdy tak naprawdę dowodzili odległymi flotami, w ostatecznej rozgrywce z królowymi uli. Ender ich dowódca
był trzymany osobno, lecz później dowiedzieli się że stary pół-Maorys pracował z nim blisko. Ucząc go. Udając że jest
jego przeciwnikiem w symulacjach.
Mazer Rackham. Bohater który uratował ludzi od pewnej destrukcji podczas drugiej inwazji. Każdy myślał, że
zginął podczas wojny, ale tak naprawdę został wysłany w bezsensowną podroż z predkoscia podświetlaną, aby efekt
relatywistyczny utrzymał go przy życiu do czasu ostatnich bitew wojny.
On był starozytną historią po raz drugi. Czas kiedy był na Erosie razem z grupa Endera wydawał sie być
innym zyciam. I Mazer Rackham był najsławniejszym człowiekiem na ziemi dekady przed tym.
Najsławniejszy człowiek na ziemi lecz prawie nikt nie znal jego twarzy.
"Każdy wie ze pilotowałeś pierwszy statek z kolonistami," powiedział Han Tzu.
"Okłamaliśmy ich," powiedział Mazer.
Han Tzu zaakceptował to i czekał w ciszy.
"Czeka na ciebie miejsce jako dowodzącego kolonia," powiedział Rackham. "Były świat Ula z dużą ilością Chińskich
kolonistów i interesujących wyzwań dla dowódcy. Statek odlatuje jak tylko wejdziesz na pokład."
To była oferta. Marzenie. być poza zamieszaniem na ziemi i dewastacją Chin. Zamiast czekać i zostać
straconym przez zawistny chiński rząd, zamiast patrzeć jak chińczycy usychają pod butem muzułmańskich zdobywców
mógł wejść na pokład pięknego, czystego statku kosmicznego i pozwolić im ponieść go w kosmos do świata, który
nigdy nie był dotknięty ludzką stopa, zostać dowódcą kolonii, którego imię byłoby wspominane na zawsze. Mógłby się
ożenić, mieć dzieci i prawdopodobnie być szczęśliwy.
"Ile mam czasu na podjęcie decyzji?" zapytał Han Tzu.
Rackham popatrzył na zegarek i znowu na niego bez odpowiedzi.
"Okno nie będzie długo otwarte," powiedział Han Tzu.
Rackham pokiwał glowa.
"To bardzo atrakcyjna oferta," powiedział Han Tzu.
Rackham przytaknął.
"Ale nie zostałem urodzony dla takiego szczęścia" powiedział Han Tzu. "Obecny rząd Chin stracił swój mandat niebios.
jeśli przeżyję przemiany, mogę być pożyteczny dla nowego rządu"
"I to jest to do czego zostałeś stworzony?" zapytal Rackham.
"Oni mnie testowali" powiedzial Han Tzu "jestem dzieckiem wojny"
Rackham przytaknął. Później sięgnął do swojej kurtki wyciagnął pióro i polożył je na stole.
"Co to jest?" zapytal Han Tzu.
"Mandat niebios" powiedział Rackham.
Han Tzu wiedział, że pióro jest bronią. Ponieważ mandat niebios zawsze byl nadawany we krwi i wojnie.
"To co znajduje sie w nakretce jest bardzo delikatne" powiedzial Rackham. "Pocwicz na wykalaczkach"
Potem wstal i wyszedl tylnimi drzwiami restauracji.
Napewno jakis transport oczekiwal tam na niego.
Han Tzu chcial stanac jak najszybciej na nogi i pobiec za nim aby zabrano go w kosmos i wypuszczono na
wolnosc od wszystkiego co lezalo przed nim.
Zamiast tego polozyl swoja reke na piorze i wlozyl je do kieszeni swoich spodni. To byla bron. To musialo
znaczyc ze Graff i Rackham spodziewali sie ze bedzie mu ona niedlugo potrzebna. Tylko kiedy?
Han Tzu wzial szesc wykalaczek z pojemnika ktory stal n stole. Pozniej wstal i udal sie do toalety.
Odkrecil zakretke piora bardzo ostroznie nie pozwalajac wypasc czterem zakonczonym piorkami lotkom
ukrytym w niej. Potem odkrecil gore piora. Byly tam cztery dziurki, poza centralnym kanalem w ktorym znajdowal sie
atrament. Mechanizm byl sprytnie zaprojektowany tak aby obracal sie wraz z kazdym wystrzalem. To byl rodzaj
dmuchawki.
Zaladowal cztery wykalaczki do kazdego ze slotow. I skrecil pioro spowrotem.
Z prozdu piora znajdowal sie otwor z ktorego wylatywaly lotki, a gdy trzymal gore piora w ustach zapinka
sluzyla jako urzadzenie celownicze. Wyceluj i strzelaj.
Wyceluj i dmuchaj.
Dmuchnal.
Wykalaczka trafila tylna sciane ubikacji mniejwiecej tam gdzie celowal jedynie stope ponizej. Zdecydowanie
bron krotkiego zasiegu.
Zuzyl reszte wykalaczek uczac sie jak celowac aby trafic cel oddalony o szesc stop. Pokoj nie pozwalal na nic
wiecej. Potem zebral wykalaczki i wyrzucil je. Pozniej zaladowal uwaznie pioro lotkami, trzymajac je tylko za pierzaste
koncowki.
Nastepnie spuscil wode i powrocil do restauracji. Nikt na niego nie czekal. Wiec usiadl zamowil jedzenie i jadl
je metodycznie. Nie bylo powodu aby mial stawiac czola kryzysowi w swoim zyciu z pustym zoladkiem a jedzenie tutaj
nie bylo wcale takie zle.
Zaplacil i wyszed na ulice. Nie poszedl by do domu. Gdyby tam czekal musialby stawic czola nic nie
znaczacym oprychom ktorzy nie byliby warci uzycia na nich lotki.
Zamiast tego skinal na ryksiarza i skierowal sie do ministerstwa obrony.
Miejsce bylo zatloczone jak zawsze. Patetycznie, pomyslal Han Tzu. Nie bylo powodu dla takiej liczby
wojskowych biurokratow kilka lat temu gdy Chiny byly zdobywca Indochin i Indii, ich milionowa liczba zolnierzy byla
rozproszona aby rzadzic miliardem podbitej ludnosci.
Ale teraz rzad mial wladze jedynie nad mandzuria i polnocna czescia Chin Hana. Persowie i Arabowie i
Indochinczycy wprowadzili stan wojenny w wiekszosci portowych miast poludnia a duze armie Turkow byly w
wewnetrznej mongolii gotowe przeciac chinskie linie obrony. Inna duza czesc chinskiej armii byla odizolowana w
Syczuanie, zabroniona przez rzad do poddania jakiejkolwiek porcji wojsk, zmuszajac ich do utrzymania
wilomilionowych sil z produkcji jednej prowincji. W rezultacie byli w stanie oblezenia, slabnac i stajac sie coraz
bardziej nienawidzeni przez ludnosc.
Byl tam nawet przewrot po traktacie pokojowym lecz bylo to zwykle podmienienie politykow, wymowka aby
oglosic repudiacje warunkow zawieszenia broni.
Nikt w wojskowej biurokracki nie stracil swojej pracy. To wojsko bylo odpowiedzialne za plany
ekspansjonistyczne Chin. To wojsko bylo odpowiedzialne za porazke.
Jedynie Han Tzu zostal zwolniony i odeslany do domu.
Nie mogli mu wybaczyc tego iz nazwal ich glupote po imieniu. Ostrzegal ich na kazdym kroku. Oni
zignorowali kazde ostrzezenie. Za kazdym razem kiedy pokazywal im wyjscie byl ignorowany.
Na swoim ostatnim zebraniu zostawil ich bez twarzy. Stal tam mlody czlowiek w porownaniu do nich i ich
autorytetu i nazwal ich glupcami ktorymi zreszta byli. Poowiedzial im dokladnie dlaczego tak przegrali. Powiedzial im
nawet ze stracili mandat niebios ich tradycyjna wymowke przy zmianie dynastii. To byl niewybaczalny grzech skoro
obecna dynastia utrzymywala ze nie jesst wcale dynastie ani nawet imperium ale glosem woli swego ludu.
O czym zapomnieli bylo to ze Chinczycy ciagle wierzyli w mandat niebios i wiedzieli o tym ze obecny rzad
juz dawno go utracil.
Teraz gdy pokazywal im swoje niewazne dokumenty przy bramie komplexu i zostal wpuszczony bez
zawachania zdal sobie sprawe ze byla tylko jedyna przyczyna dla ktorej nie zostal jeszcze aresztowany ani zabity.
Oni nie smieli tego zrobic.
To potwierdzilo ze Rackham mial racje dajac mu czterostrzalow pioro i nazywajac je mandatem niebios. Byly
tutaj sily ktorych Han Tzu nie mogl zobaczyc gdy czekal w swoim apartamencie na kogos kto zdecyduje co z nim
zrobic. Nawet nie obcieli mu wynagrodzenia. W wojsku byla panika i zamieszanie i teraz Han Tzu wiedzial ze on byl w
samym tego centrum.
Mogl sie spodziewac iz jego przemowa nie skutkowala tylko w ponizeniu swoich zwierzchnikow na sali byli
doradcy ktorzy sluchali i ktorzy wiedzieli ze kazde slowo wypowiedziane wtedy przez Hana Tzu bylo prawda.
Jedyne co Han Tzu wiedzial bylo to ze jego smierc i aresztowanie byly juz wydane dziesiatki razy. A doradcy
ktorzy otrzymali te rozkazy mogli dowiesc ze je przekazali ale przekazali je razem z opowiescia o Han Tzu bylym
studencie szkoly bojowej ktory byl czescia grupy Endera. Zolnierze ktorzy otrzymywali rozkaz aresztowania go byli
jednoszesnie informowani o tym ze gdyby Han Tzu byl wysluchany Chiny nie zostalyby pobite przez muzulmanow i
ich chlopczyka Kalifa.
Muzulmanie wygrali dlatego ze byli na tyle madrzy aby powierzyc swoje armie, swoje rzady, nawet swoja
religie wlasnemu czlonkowi grupy Endera Kalifowi Alai.
Rzad chinski odrzucil swoich ludzi Endera a teraz dawal rozkazy ich aresztowania.
W rozmowach fraza "mandat niebios" napewno byla uzywana.
I zolnierze ktorzy opuscili swoje kwatery nie potrafili zlokalizowac apartamentu Hana Tzu.
Przez te wszystkie tygodnie od kiedy wojna sie skonczyla dowodztwo musialo juz stanac twarza w twarz ze
swoja bezsilnoscia. Jesli zolnierze nie wypelniali rozkazu o aresztowaniu wroga politycznego swiadczylo to o tym iz sa
oni w wielkim niebezpieszenstwie.
To dlatego dokumenty Hana Tzu zostaly zaakceptowane przy bramie. To dlatego zosal on wpuszczony bez
eskorty do kompleksu ministerstwa obrony.
Nie zupelnie bez eskorty. Bo widzial on swoja boczna wizja rosnaca liczbe podoazajacych za nim zolnierzy i
funkcjonariuszy poruszajacych sie rownoleglymi do jego sciezkami. Oczywiscie straznicy przy bramie musieli
rozpuscic wiadomosc od razu: Jest tutaj.
Wiec gdy wszedl do wejscia glownej kwatery przystanal na najwyzszym stopniu i obrocil sie. Kilka tysiecy
mezczyzn i kobiet znajdowalo sie w miejscu pomiedzy budynkami i coraz wiecej ich nadchodzilo.
Wielu z nich bylo uzbrojonymi zolnierzami.
Han Tzu patrzyl na nich, a ich liczba rosla. Nikt sie nie odzywal.
Sklonil sie do nich.
Oni sklonili sie do niego.
Han Tzu obrocil sie i wszedl do budynku. Straznicy w srodku takze uklonili sie mu. On skloniel sie do
kazdego z nich i skierowal sie po schodach na drugie pietro gdzie znajdowaly sie kwatery najwyzszych dowodcow
ktorzy napewno juz na niego czekali.
Na drugim pietrze czekala na niego mloda kobieta w uniformie ktora sklonila sie mu i powiedziala "Z calym
szacunkiem sir czy zechce pan ze mna pojsc do biura tego ktorego zwa snieznym tygrysem?"
Jej glos byl sarkastyczny, ale imie "sniezny tygrys" zawieralo swoja wlasna ironie w tym czasie. Han Tzu
zlustrowal ja "Jak sie nazywas, zolnierzu?"
"Porucznik Bialy Lotus" powiedziala.
"Poruczniku" powiedzial Han Tzu "Jesliby niebiosa nalozyly mandat dzisiaj na prawdziwego imperatora czy sluzylabys
mu?"
"Moje zycie bedzie jego" powiedziala.
"A twoj pistolet?"
Sklonila sie nisko.
On sklonil sie jej, i ruszyl za nia do biura Snieznego Tygrysa.
Oni wszyscy byli tam zebrani w wielkim przedsionku, ludzie ktorzy byli obecni kilka tygodni wczesniej gdy
Han Tzu wypowiedzial swe slowa zarzucajac im ze stracili mandat niebios. Ich oczy byly teraz zimne ale on nie mial
ani jednego przyjaciela wsrod tych wysokich ranga oficerow.
Sniezny Tygrys stal w drzwiach swego wewnetrznego biura. Nie zwykl byl wychodzic aby spotkac
kogokolwiek poza czlonkami politycznego biura, a zaden nie bylo tam obecny.
"Han Tzu" powiedzial.
Han Tzu skloniel sie nieznacznie. Sniezny Tygrys sklonil sie mu spowrotem ledwie widocznie.
"Ciesze sie wiedzac cie powracajacego do swoich powinnoscie po zaslozonych wakacjach" powiedzial Sniezny Tygrys.
Han Tzu stal na srodku pokoju.
"Prosze wejdz do mojego biura"
Han Tzu podszedl powoli do drzwi. Wiedzial ze porucznik Bialy Lotus stala przy wejsciu obserwujac aby nikt
nie uniosl swej reki aby go skrzywdzic.
Przez otwarte drzwi Han Tzu widzial dwoch uzbrojonych zolnierzy stojacych po bokach biurka Snieznego
Tygrysa. Han Tzu przystanal, lustrujac kazdego z zolnierzy. Ich twarze nic nie wyrazaly, nawet na nigo nie spojrzeli.
Ale on wiedizal ze oni rozumieli kim on jest. Zostali wybrani przez Snieznego Tygrysa bo on im ufal. Ale nie powinien
byl.
Sniezny Tygrys wziął pauzę Hana tzu jako zaproszenie aby wejsc do biur pierwszy. Han Tzu nie ruszyl za nim
dopoki ten nie usadowil sie za swoim biurkiem.
Wtedy Han Tzu wszedl.
"Prosze zamknij drzwi" powiedzial Sniezny Tygrys.
Han Tzu odwrocil sie i otworzyl drzwi na osciez.
Sniezny Tygrys zniosl jego nieposluszenstwo bez mrugniecia. oz moglby zrobic lub powiedziec bez robienia z
siebie patetycznego widowiska?.
Sniezny Tygrys popchnal kawalek papieru w strone Hana Tzu. To byl rozkaz dajacy mu w dowodztwo glodujacej armii
syczuanskiej. "Dowiodles swej madrosci wiele razy" powiedzial Sniezny
Tygrys. "Prosimy cie teraz bys byl zbawieniem Chin i poprowadzil ta wielka armie przeciw naszym wrogom."
Han Tzu nawet nie klopotal sie odpowiedziec. Glodna zle wykwipowana zdemoralizowana otoczona armia
nie byla w stanie czynic cudow. I Han Tzu nie zamierzal odbierac tego ani zadnego innego rozkazu od Snieznego
Tygrysa.
"Sir, to sa swietne rozkazy" powiedzial Han Tzu glosno. Popatrzyl na kazdego z zolnierzy stojacych przy biurku. "Czy
widzicie jak swietne sa to rozkazy?"
Nieprzywykli do zwracania sie do nich na tak wyskokim szczeblu spotkaniu jeden z zolnierzy skinal glowa a
drugi ledwo sie poruszyl.
"Widze tylko jeden blad" powiedzial Han Tzu. Jego glos byl wystarczajaco glosny aby byc slyszalnym w przedsionku.
Sniezny Tygrys zrobil grymas. "Nie ma zadnego bledu"
"Wezme swoje pioro i pokaze" powiedzial Han Tzu. Wyciagnal pioro ze swojej kieszeni i odkrecil je. Potem przekreslil
swoje imie na gorze papieru.
Obracajac sie do otwartych drzwi Han Tzu powiedzial "Nie ma w tym budynku nikogo kto ma autorytet aby
wydawac mi rozkazy"
To bylo jego ogloszenie ze odbiera wladze od rzadu i kazdy o tym wiedzial.
"Zastrzelic go," powiedzial Sniezny Tygrys za nim.
Han Tzu obrocil sie wkladajac pioro do swoich ust.
Lecz znim byl w stanie wystrzelic lotke zolnierz ktory odmowil skinienia strzelil w glowe Snieznemu
Tygrysowi.
Obaj zolnierze sklonili sie Hanowi Tzu.
Han Tzu odwrocil sie i pomaszerowal do przedsionka. Kilku ze starych generalow kierowalo sie do drzwi. Ale
porucznik Bialy Lotus miala swoj pistolet i oni zatrzymali sie w miejscu. "Imperator Han Tzu nie dal czcigodnemu
panstwu pozwolenia na wyjscie" powiedziala.
Han Tzu zwrocil sie do zolnierzy za plecami. "Prosze asystowac porucznikowi w zabezpieczeniu tego
pomieszczenia" powiedzial. "To jest moim osadem iz oficerowie znajdujacy sie w tym pomieszczeniu potrzebuja czasu
na rozmyslanie nad pytaniem jak to sie stalo ze Chiny znajduja sie w obecnej trudnej sytuacji. Chcialbym tu zostac do
czasu gdy kazdy z nich napisal kompletne wyjasnienie tego w jaki sposob popelniono tak wiele pomylek i jak ich
zdaniem powinno bylo sie postapic."
Jak Han Tzu sie spodziewal zolnierze natychmiast wypelnili jego polecenie sprowadzajac wszystkich
spowrotem pod sciane. "Czy nie slyszeliscie polecenia imperatoera?" "Zrobimy jak powiedziles slugo niebios". To i tak
nie zrobi im dobrze. Han Tzu juz wiedzial dokladnie ktorym oficerom powierzy dowodztwo nad chinskim wojskiem.
Ironia bylo to ze "ci wspaniali" ktorzy byli przez niego teraz ponizeni i pisali wlasnie raporty o swoich
pomylkach nigdy nei byli zrodlem tych beldow. Oni tylko wierzyli w to. A ci podwladni ktorzy byli wszystkiemu winni
uwazali siebie za instrumenty woli swoich dowodcow. Ale to byla ich natura aby uzywac wladze nieuwaznie poniewaz
wina zawsze mogla byc zrzucona na kogos ponizej lub powyzej.
W przeciwienstwie do zaslug ktore jak gorace powietrze zawszeie wznosily.
Tak jak sie teraz wzniosa do mnie.
Han Tzu opuscil biura zmarlego Snieznego Tygrysa. W korytarzu zolnierze stali przy kazdych drzwiach.
Slyszeli strzal i Han Tzu byl usatysfakcjonowany widzac ze wszyscy wygladali na wyluzowanych po tym jak
dowiedIeli sie ze to nie on zostal zastrzelony.
Zwrocil sie do jednego z zolnierzy i powiedzial "Prosze wstap do najblizszego biura i zadzwon po opieke
medyczna dla czcigodnego Snieznego Tygrysa". Do trzech innych powiedzial "Prosze pomoc porucznikowi Bialemu
Lotusowi zabezpieczyc kooperacje bylych generalow ktorzy pisz dla mnie raporty."
Gdy pobiegli spelnic jego rozkazy Han Tzu wydal nastepne reszcie zolnierzy i biurokratow. Czesc z nich
pozniej zostanie usunieta a inni awansowani. Ale w tym momencie zaden z nich nie myslal o tym aby nie wykonac
powierzonych zadan. W ciagu kilku minut wydal rozkaz aby zabezpieczyc caly kompleks ministerstwa obrony. Dopoki
nie byl gotowy nie chcial aby polityczne biuro bylo ostrzezone.
Ale jego ostroznosc na nic sie nie zdala. Poniewaz gdy zszedl w dol schodow i wyszedl z budynku zostal
powitany przez okrzyk tysiecy gardel wojskowych ktorzy kompletnie otoczyli budynek kwatery glownej.
"Han Tzu!" skandowali "Wybraniec z niebios!"
Nie bylo sposobu aby ten halas nie byl slyszany poza kompleksem. I teraz zamiast otoczenia i zatrzymania
clonkow biura politycznego bedzie musial sciagac kazdego z osobna tracac na to czas. Ale jedno bylo pewne nikt nie
mogl sprzeciwic sie jego woli przy takim poparciu jakie mial teraz.
To bylo to co musieli rozumiec Mazer Rackham i Hyrum Graff kiedy dali mu wybor. Jedyne czego ni
przewidzieli to tego jak bardzo wsrod wojskowych rozniosla sie opowiesc o madrosci Hana Tzu. Nie potrzebowal on
nawet dmuchawki.
Chociaz gdyby jej nie posiadal to czy mialby odwage dzialac tak dumnie?
W jedna rzecz jednak Han Tzu nie watpil. Jesli zolnierz nie zabilby Snieznego Tygrysa, on zrobilby to a
pozniej zabilby obu gdyby nie oddali sie od razu pod jego dowodztwo.
Moje rece sa czyste, ale nie dlatego ze nie bylem gotowy aby je splamic.
W drodze do wydzialu planowania i strategi gdzie zamierzal zalozyc swoja tymczasowa siedzibe nie mogl
jednak przestac sie pytac: Co by bylo gdybym przyjal ich wstepna oferte i uciekl w kosmos? Co by sie stalo wtedy z
Chinami?
A pozniej inne pytanie: Co sie stanie z Chinami teraz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natro.keep.pl
  • Copyright 2016 Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
    Design: Solitaire