Cat Star Chronicles 01 - Niewolnik [nieof] - Brooks Cheryl, 1, A tu dużo nowych ebooków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cheryl Brooks
Kroniki Gwiezdych Kotów
tom 1
Niewolnik
Może być ostatnim z gatunku, którego seksualne zdolności były obiektem zazdrości
całej galaktyki.
Kot jest zniewolonym wojownikiem z rasy posiadającej kocie cechy, które dają mu
niesamowitą urodę, przerażającą siłę, wrażliwość i ponadprzeciętne zdolności
seksualne, z którymi nie mogą równać się mężczyźni w całym wszechświecie. Nawet
brudny, skuty i pobity, promieniuje aurą mocy i męskości, a jego kocie geny dają mu
dodatkowy urok.
Jacinth jest międzygalaktycznym handlarzem w trakcie misji ratunkowej, potrzebuje
mężczyzny, któremu będzie mogła zaufać swoim życiem.
Spędziła lata na ściganiu porywaczy swojej siostry, z planety na planetę. Teraz tropy
prowadzą w miejsce, gdzie wszystkie kobiety są niewolnicami. "Jack" potrzebuje
własnego niewolnika, żeby udawał jej pana.
Uwikłani w sieć podstępów, żądzy i miłości, muszą umknąć przed rasą brutalnych
zabójców i wykuć więź mocniejszą niż jakiekolwiek kajdany.
Rozdział 1
Znalazłam go na targu niewolników na Orpheseus Prime. Nawet na takiej
zapomnianej przez Boga planecie sposób
,
w jaki go potraktowano
,
wydawał się
ekstremalny. Ale może on był ekstremalnym przypadkiem. Już sam fakt, że był tutaj targ
niewolników
,
był dowodem, że to było naprawdę zacofane społeczeństwo. Targi
niewolników były wyjątkowo rzadkie w całej galaktyce, a przynajmniej te legalne.
Poprawiłam plecak na ramionach, dopasowałam maskę respiratora, chociaż nawet
z dodatkową wentylacją to miejsce nadal przepełnione było smrodem aż do niebios. Jak
na tak wyjątkowo gorącej i suchej planecie jak ta cokolwiek mogło zgnić, było poza
moimi zdolnościami pojmowania. Większość suchych klimatów nie sprzyja rozkładowi i
fermentacji, ale Orpheseus różnił się od jakiejkolwiek innej suchej planety, jaką
kiedykolwiek miałam nieszczęście odwiedzić. Pachniał tak, jakby wszystkie roślinne i
zwierzęce formy życia kiedyś zginęły i odór ich rozkładu stał się stałym składnikiem
atmosfery.
Drżąc od nagłej fali mdłości jaka we mnie uderzyła, swobodnie podeszłam bliżej
do rzędu nędznych istot jakie ustawiono
,
aby można było im się przyjrzeć przed aukcją.
Ale nawet mój dyskretny ruch nie umknął właścicielom niewolników, którzy chcieli
sprzedać swój marny towar.
- Podejdź bliżej - ubrana w łachmany bestia przywołała mnie zgrzytliwym,
nieprzyjemnym głosem, kiwając kościstym ramieniem.
Spojrzałam na niego z daleka, myśląc że to coś było wystarczająco paskudne, żeby
przesmrodzić całą tą planetę, chociaż wątpiłam, by był tu na tyle długo, żeby tego
dokonać. Chociaż z drugiej strony nie wydawał się być jakoś wyjątkowo młody. Okay,
bliższe byłoby stwierdzenie, że był tak stary jak otaczające wzgórza. Cholera, może
jednak
był
odpowiedzialny za ten smród!
- Mam tutaj to, czego szukasz! - powiedział. - Co uwolni cię od twojego ciężaru!
Ten jest silny i lojalny, będzie ci dobrze służył.
Spojrzałam z powątpiewaniem na małą zwierzakopodobną kreaturę przede mną i
na jeszcze mniejszego niewolnika.
- Nie wydaje mi się - odrzekłam myśląc, że już pewniej tylko ciężar mojego
plecaka zmiażdżyłby cienkie kosteczki tej biednej istoty. Wiedziałam, że wygląd może
być mylący, ale to coś nie wyglądało na dużo większego od konika polnego. Jego
wyłupiaste czerwone oczy wpatrywały się we mnie bez mrugnięcia, lekko denerwującym
spojrzeniem. - I tak wkurzają mnie te oczy - dodałam. - Potrzebuję czegoś, co wygląda
bardziej na... humanoida.
Mijając ich rozejrzałam się po pozostałych, nic z tego, tylko dwóch niewolników
było tu dwunożnych: jeden przypominał skrzyżowanie krowy z szympansem, a drugi...
no cóż, drugi był tym, który od razu przyciągnął moje spojrzenie. Najpewniej dlatego, że
ze wszystkich niewolników tylko on musiał być skrępowany, ale także dlatego, że był
całkowicie nagi.
Przypatrywałam się mu kątem oka zauważając, że wszyscy inni potencjalni kupcy
wydawali się omijać go szerokim łukiem. Jego właściciel, paskudny Cylopean, -wszyscy
Cylopeanie są paskudni, ale ten wyróżniałby się nawet w ich tłumie- nawoływał
zachęcając do kupna swojego niewolnika.
- Podejdź! - wrzeszczał z przyciężkawym akcentem Standardowego Języka. - Mój
niewolnik jest silny i będzie dobrze ci służył. Sprzedaję go tylko z powodu kłopotów
finansowych, ponieważ jest dla mnie jak brat i boli mnie jego utrata.
Najwidoczniej jego ból nie był tak wielki jak niewolnika. Spojrzałam sceptycznie
na Cylopeana. Najwyraźniej nie przyszło mu do głowy, że ktokolwiek mógłby zwątpić w
to, że jego "brat" wymagał związania i zaciągnięcia w łańcuchach na targ tylko dlatego, że
nie chciał oderwać się od swojego aktualnego pana!
Przewróciłam oczami z pogardą i wymamrotałam.
- No dalej, przyznaj się. Sprzedajesz go dlatego, że nie możesz nad nim
zapanować.
- Och nie, szanowny panie! - wykrzyknął Cylopean, pozornie przerażony moją
sugestią. - Jest silny! Chętny! Jest nawet inteligentny!
Stłumiłam parsknięcie. Niewolnik był najwyraźniej wystarczająco mądry, żeby
zasłużyć na spętanie jak bawół, pomyślałam, śmiejąc się w duchu, kiedy uświadomiłam
sobie, że nikt dookoła mnie pewnie nawet nie wie
,
co to jest bawół, więc odpuśćmy
sobie porównania nawiązujące do zwierząt.
Westchnęłam na tyle mocno, że zaparował wizjer mojego respiratora. Cholera,
byłam tak daleko od domu! Ziemia była odległa o co najmniej pięćset długich lat
świetlnych. Jak u licha udało mi się skończyć tutaj, podczas poszukiwań zaginionej
siostry, która, jak podejrzewałam czasami, nie chciała być znaleziona? Od sześciu lat
podążałam jej śladem z planety na planetę i zawsze byłam tylko o kilka kroków za nią.
Zaczynałam już zastanawiać się nad zaprzestaniem poszukiwań. Jednak wspomnienie
przerażenia w jej wielkich, niebieskich oczach, kiedy została wyrwana z moich ramion na
Dexi Cztery, sprawiało, że nadal szukałam.
A teraz została, a przynajmniej tak zostałam poinformowana, zabrana na Statzeel,
planetę na której wszystkie kobiety były niewolnicami, na której nie ośmieliłabym się
postawić stopy wiedząc
,
że ja również popadnę w niewolę. Mieszkańcy Statzeel bez
wątpienia nie popełnią takiego samego błędu jak ten handlarz niewolników, ponieważ z
całą pewnością byłam kobietą i ryzykowałabym ten sam los, jaki spotkał moją kochaną
siostrzyczkę. To, że nie miałam delikatnej i wiotkiej sylwetki jak Ranata nie miał
znaczenia, ponieważ wszystkie kobiety na Statzeel były z definicji niewolnicami. Pojęcie
wolnej kobiety po prostu tam nie istniało.
To właśnie dlatego potrzebowałam własnego męskiego niewolnika. Takiego, który
udawałby mojego właściciela, któremu mogłabym do pewnego stopnia zaufać, chociaż
zaczynałam sądzić, że taka istota po prostu nie może istnieć, a już z pewnością nie na
Orpheseus Prime! Bez wątpienia marnowałam czas, pomyślałam spoglądając znów na
niewolnika. Był wysoki, brudny i najpewniej śmierdział tak jak jego właściciel. Musiałam
sprawdzić filtr w tym cholernym respiratorze. Albo to, albo wrócić i dokopać temu
małemu gnojkowi, który wziął ode mnie dziesięć kredytów, kiedy mi go sprzedawał.
Powinnam po prostu ukraść ten respirator, ale wpakowanie się w kłopoty przy tym
prawie
,
jakie obowiązywało na tej obrzydliwej małej planecie, nie pomogłoby ani mojej
siostrze, ani mnie samej.
Kiedy patrzyłam na mężczyznę stojącego przede mną, uniósł głowę nieznacznie,
oceniając mnie kątem jednego, lśniącego obsydianowego oka. W tej chwili coś przeszło
między nami, coś niemalże wyczuwalnego i realnego, sprawiając, że zastanowiłam się,
czy ludzie jego rasy władają jakiegoś rodzaju psychicznymi mocami. To, że z całą
pewnością nie był człowiekiem
,
było oczywiste, chociaż wydawał się nim być na
pierwszy rzut oka. Dla kogoś niewykształconego mógł nawet ujść za człowieka. Na tych
kresach nie było zbyt wielu ludzi dla porównania i to bez wątpienia dlatego byłam w
stanie od czasu do czasu natknąć się na ślad Ranaty. Wydawała się zwracać na siebie
uwagę tam
,
gdzie przebywała.
Podobnie przykuwał uwagę ten niewolnik, nawet z inaczej rysującymi się brwiami,
które znaczyły go, jako należącego do innego świata. Jego czarne, kręcone włosy zwisały
aż do pasa, chociaż były poplątane, brudne i najpewniej roiły się od robactwa. Nie
miałam wątpliwości, że jego właściciel nie kłamał, kiedy mówił, że ten niewolnik był
silny. Miał założone kajdany i łańcuchy na rękach, stopach i genitaliach. Podczas moich
poszukiwań byłam na wielu targach niewolników, ale rzadko widywałam jakiegokolwiek
niewolnika, który byłby tak skrępowany jak ten, co świadczyło nie tylko o sile, ale
również o agresji i charakterze nie do okiełznania. Mięśnie były widoczne, chociaż nie
był napakowany, wydawały się być raczej twarde i żylaste, ale nie można było wątpić w
jego siłę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]