Carson Aimee - Historia pewnej namiętności, ●Ksiazki, ALFABETYCZNIE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Aimee CarsonHistoria pewnejnamiętnościPROLOGDziesięć lat wcześniej.Kampus Hillbrook University, północna część stanu Nowy Jork...- Nie mogę uwierzyć,żeto nasz ostatni wieczór pod jednym dachem - powiedziała Reese Michaelsdo siedzących na werandzie trzech współlokatorek. Niespokojnie poruszyła się w fotelu.Zapatrzyła się na boisko i ciągnące się w oddali zielone wzgórza. Popołudniowe słońce oblewało jeciepłym blaskiem. Kwitły hiacynty, w powietrzu niósł się zapach wiosny. Wszystko budziło się dożycia,zmieniało. Tak jak jejżycie.Nie tylko dlatego,żedrogi Wspaniałej Czwórki, jak je nazywano, już wkrótcena zawsze się rozejdą.Odepchnęła od siebie smętne myśli, znów ogarnęło ją podniecenie. Chciała jak najszybciej wyjawićprzyjaciółkom tajemnicę, wyznać,żedziś rano wystąpili z Masonem o zgodę na zawarcie małżeństwa...- Przed nami jeszcze wyprawa samochodowa - powiedziała Marnie. Miałaśpiewnypołudniowyakcent. - Ale gdybyś się dziś nie zjawiła, nigdy byśmy ci tego nie darowały.- Choćświetnierozumiemy, czemu jesteś tak zajęta z tym twoim Masonem - z porozumiewawczymuśmieszkiem rzekła Gina.Serce radośnie zatrzepotało w piersi Reese, przepełniło ją szczęście. Mason... Marzyła,żebyznowugo dotknąć, być przy nim. Uśmiechnęła się bezwiednie.- Tylko na nią spójrzcie - z satysfakcją podsumowała Gina. - Aż cała buzuje.Reese otworzyła usta,żebywyjawić im prawdę, lecz Marnie odezwała się pierwsza:- Wiesz co, Reese? Według mnie za bardzo się napalasz. I o wiele za szybko.Ta uwaga natychmiast ją ostudziła.Gina posłała Marnie pobłażliwe spojrzenie.- Większość kobiet nie zachowuje cnoty aż doślubu.Marnie odgarnęła za ucho pasemko włosów.- To przecież nic złego.- Nie powiedziałam,żeto coś złego. - Gina uniosła brwi. - Ale też nic dobrego.Reese z westchnieniem przysłuchiwała się tej ciągnącej się od roku dyskusji. Słodka blondyneczkaz Południa i cyniczna, seksowna, ciemnowłosa Angielka Gina. Pochodząca z Australii Cassie, studentkaastronomii kierująca się wyłącznie logiką i zdrowym rozsądkiem, była zbyt pochłonięta odkrywaniemtajemnic kosmosu, by tracić czas na mężczyzn.Powinna im powiedzieć. Wyznać,żeza kilka dni bierześlub.Może lepiej je przygotować. Zebrałasię na odwagę.- Mason to jest ten.- Reese, opamiętaj się, bo już mi niedobrze. - Gina przewróciła oczami. - Nie bądź takąbeznadziejną romantyczką.Z trudem ukryła zawód. Liczyła na wsparcie Giny.- Niemożliwe,żebyśzakochała się od pierwszego spojrzenia. To tylko pożądanie - klarowała Gina.- Ale nie miłość.Reese bawiła się pustym kieliszkiem.- Jednak się zakochałam - powiedziała cicho.Nawet rozsądna Cassie spojrzała na nią ze zdumieniem.- Co wy o sobie wiecie po tygodniu znajomości? - spytała z wyraźnym australijskim akcentem.Reese skrzywiła się lekko. Zdawała sobie sprawę,żeto jedno wielkie wariactwo. Coś absolutnieniebywałego.Gdy osiem dni temu usiadła obok Masona w kameralnej brooklyńskiej knajpce, doznała objawienia.Była jak porażona. Miał muskularny tors, mocne ramiona, przystojną twarz, brązowe włosy i uroczykosmyk opadający na czoło. I piękne orzechowe spojrzenie, rozkosznie zawadiackie i aroganckie. Pewnośćsiebie. Wystarczył moment i już... wiedziała.Nie obchodziło jej, kim on jest i czym się zajmuje. Ani to,żerodzice go nie zaakceptują. Pochodziłz dzielnicy cieszącej się złą sławą, dopiero zaczynał karierę w wojsku. A jednak ośmielił się skraść serceich córce, dla której już od kołyski wybierano najlepszą partię.- Naświecie żyjąmiliardy ludzi - z powagą mówiła Cassie. - Natrafienie na tego jedynego jest małoprawdopodobne.- W pełni zgadzam się z Cassie - podjęła Gina. - Mason to niezłe ciacho, ale po prostu padłaś ofiarąpopędu płciowego. Co oczywiście nie znaczy,żenie warto z nim pobrykać ile wlezie.Reese potrzebowała chwili oddechu,żebyuporządkować myśli i znaleźć odpowiednie słowa.Podniosła się, sięgnęła po pustą butelkę po szampanie.- Gina, tobie tylko seks w głowie - rzuciła, idąc do kuchni.-Żebyświedziała! - zawołała za nią przyjaciółka. - Jak wrócisz, czekamy na szczegóły.Poczuła,żeoblewa się rumieńcem. Zamknęła za sobą drzwi. Szczegóły. Byłoby co opowiadać.Jednak z Masonem to coś więcej niż seks. Stała się inną osobą, zmieniła się przy nim.Przestała obawiać się apodyktycznego profesora od historii, ze spokojem znosiła męczące telefonymamy, z optymizmem patrzyła w przyszłość.Wyjęła z lodówki butelkę, włożyła do mikrofalówki opakowanie popcornu. W zadumiezastanawiała się nad reakcją koleżanek, gdy powiedziała im o Masonie.Przekonywały,żejest zaślepiona. Przez fantastyczny seks.Fakt,żedziś rano nie chciała się z nim rozstawać. Zwłaszcza gdy Mason stanął za nią i przytulił ją.Te mocne ramiona, muskularne ciało... Natychmiast traciła głowę. Gdy tylko poczuła dotyk jego rąk,szorstką skórę palców... Zapomniała o bożymświecie,poddając się pieszczotom. Było cudownie, bosko.LTRŻyciestawało się piękne, miłość uskrzydlała. I kiedy zapytał, czy za niego wyjdzie, zgodziła się bezwahania.Tylko jak powiedzieć to rodzinie i znajomym?Zapach spalenizny wyrwał ją z rozmyślań. Pośpiesznie wyjęła popcorn, przesypała do miski.Ruszyła do drzwi. Wychodząc na werandę, usłyszała głos Marnie.- To będzie wspaniałyślub.Serce jej zamarło.- Czyjślub?- zapytała, podchodząc do koleżanek.- Cartera, brata Marnie - wyjaśniła Gina. -Żenisię z tą swoją słodką panienką. - Energiczniesięgnęła po butelkę szampana. - Co tam robiłaś tak długo? - Skrzywiła się. - Jak ludzie mogą być takbeznadziejnie głupi,żeby żenićsię w naszym wieku?Reese zamrugała zdumiona.Cassie popatrzyła na nią badawczo, zmarszczyła nos.- Przypaliłaś popcorn.Gorączkowo zastanawiała się, jak teraz przejść do rzeczy. Gina pomieszała jej szyki. Po tejdrwiącej uwadze trudno wymyślić coś odpowiedniego. Gina otworzyła szampana, rozlała do kieliszków.Reese usiadła na swoim miejscu.- Ilu tu atrakcyjnych facetów! - Gina nie odrywała oczu od gromadzących się na boisku młodychmężczyzn. - Wziąć kilku dołóżka,a potem szybko zapomnieć.Reese popatrzyła na nią zwężonymi oczami.- Co dziś w ciebie wstąpiło?- Nic. - Gina jeszcze głębiej zapadła się w fotelu.- Przyznaj się - podjęła Marnie, patrząc na ciemnowłosą Angielkę. - Zamieszkałaś z nami, bo zdomu Reese jest idealny widok na boisko.- No jasne. Uwielbiam nasze wieczorne pogaduchy na werandzie. - Gina sięgnęła po popcorn,skrzywiła się. - Przyjarany popcorn i luksusowy szampan. Ciekawe, jak kiedyś będzie wyglądać twójślub,Reese.Serce się jejścisnęło.Kolejna wypowiedź Giny dobiła ją jeszcze bardziej.- Spośród nas tylko ty jesteś księżniczką z Park Avenue. Ja nie zamierzam wiązać się z jednymmężczyzną, więc twójślubpotraktuję bardzo osobiście. Czyli ma być jak z bajki.Reese zakrztusiła się szampanem.- Nie liczy się ceremonia, lecz mężczyzna. Mnie do szczęścia całkowicie wystarczy skromnyślub.Jej słowa skwitował niedowierzającyśmiech.Czy przyjaciółki naprawdę mają o niej takie zdanie?- Błagam. Większość studentów mieszka w akademiku lub w wynajętych mieszkaniach. Tobiestarzy kupili piękny dom na terenie kampusu - podsumowała Gina.- I opłacili pełną obsługę - dodała Cassie.LTR- Właśnie - rzekła Gina. - Czyli staną na głowie,żebytwójślubprzyćmiłślubyrodziny królewskiej.- Kochana, teraz jesteś zauroczona Masonem - powiedziała Marnie - ale gdy przyjdzie pora,wyjdziesz za grubą rybę z Wall Street, zaaprobowaną przez twoich starych...- Nie - zaprzeczyła tak stanowczo,żeprzyjaciółki popatrzyły na nią ze zdumieniem.Odczekała moment, by dodać wagi swym słowom. Wbrew temu, co o niej sądzą, pochodzenie niejest dla niej ważne.- Wyjdę za mąż z miłości. I to będzie związek na zawsze - dokończyła, muskając palcami ukrytepod bluzką nieśmiertelniki Masona.Blaszki na zwykłymłańcuszku,z danymi Masona. Dla niej cenniejsze od zaręczynowegopierścionka z brylantem. A nawet od szmaragdowego naszyjnika, który rodzice sprezentowali jej naurodziny.Rodzice. No właśnie.Zacisnęła palce na blaszce.- Gdy będę wychodzić za mąż, pieniądze i status społeczny w ogóle nie będą mnie obchodzić.Gina sceptycznie uniosła brwi.- Powiedziałaś to już mamie i tacie?- Mam dziewiętnaście lat - odparła. Postanowiła nie zdradzać swej tajemnicy. - Nie potrzebujęniczyjej zgody,żebywziąćślub.- Odepchnęła od siebie niespokojne myśli, uniosła kieliszek. - Za naszostatni wspólny wieczór.Przyjaciółki zmarkotniały, w milczeniu piły szampana. Znów przepełniły ją emocje.- Wiecie,żebardzo was kocham, prawda? - Popatrzyła na ich twarze. Teraz nic im nie powie, alekiedyś na pewno jej wybaczą. - Czyli to nie jest koniec Wspaniałej Czwórki. - Uśmiechnęła się. - Todopiero początek.LTR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]